GENIALNA KSIĄŻKA czyli Dr. Don Colbert "ZABÓJCZE EMOCJE"; Umysł–ciało–duch: o niszczącej i uzdrawiającej sile emocji

http://www62.jimdo.com/app/sc19f5d40aa7aa743/pba63c9eb0f50bf58/ 

 

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment pełnej wersji całej publikacji. 

 

WSTĘP

Doktor Don Colbert to jeden z najbardziej niezwykłych ludzi, jakich znam. Jest nie tylko dobrym lekarzem, ale i kimś więcej – uczniem Jezusa Chrystusa, w którego wierzy z całego serca. Zna się na medycynie, lecz zna także Pana – i, co bardzo ważne, rozumie ludzi. Wie, że Bóg stworzył nas jako pełne istoty ludzkie – że ukształtował nasze ciało, umysł, psychikę i ducha.

 

Wszyscy, a szczególnie zaś ci z nas, którzy zakorzenieni są we wspólnocie chrześcijańskiej,powinni usłyszeć przesłanie dr. Colberta.To, co czujemy emocjonalnie, często przekłada się na to, JAK czujemy się fizycznie.


Rozmawiałem z setkami ludzi, przez lata im doradzałem i w pełni zdaję sobie sprawę z niszczących konsekwencji chorobyludzkiego serca. Choroba to dyskomfort emocjonalny i duchowy, brak harmonii w duszy. Często łączy się z dręczącymi wątpliwościami, bolesnymi wspomnieniami, raniącym stresem, brakiem przebaczenia innym i z nieprzebaczonymi grzechami. Na taką chorobę cierpią dziś dosłownie miliony ludzi na całym świecie.

Zacząłem też dostrzegać, że taka choroba serca zdaje się wpływać na choroby ciała. Czy ciało może czuć się w pełni dobrze, jeśli umysł, serce i duch nie sącałością, są od siebie oddzielone?

Nie wszystkie choroby wywoływane są chorobą duszy i ciała, ale duży ich odsetek – tak. Musimy poznać tę prawdę, byśmy mogli poradzić sobie z emocjami, które nam szkodzą – a czasami niszczą nas jako ludzi.

 

Doktor Colbert jako lekarz patrzy na tę sprawę z nieco innej perspektywy niż pastor czy doradca duchowy. Jak większość lekarzy za- czyna od diagnozy problemu. Wysłuchanie diagnozy to zawsze trudna rzecz, zwłaszcza jeżeli pociąga ona za sobą poważne konsekwencje.

6/60

Niektórym ludziom trudno przychodzi uznać realność związku ciała z psychiką. W gruncie rzeczy słuchanie diagnozy, która część odpow- iedzialności za zintegrowane, pełne i zdrowe życie składa na jednostkę, a nie na wirusy, bakterie czy predyspozycje genetyczne, może zniechęcać albo przygnębiać – naprawdę „dołować”. Chociaż wysłuchanie diagnozy może być trudne, trafna i pełna diagnoza jest niezbędna, jeżeli jakaś osoba i jej lekarz pragną dotrzeć do podstaw problemu w celu wyleczenia go!

Pierwsza część książki doktora Colberta to właśnie diagnoza, zaś druga część – to zalecenia. Zalecenia te dają nadzieję na pozytywną, prozdrowotną postawę, prowadzącą do radosnego i zdrowego życia. Doktor Colbert stawia przed każdym z nas wyzwanie, byśmy dokonali poważnych wyborów – byśmy zaczęli myśleć i czuć w inny niż dotąd sposób, byśmy wybrali przebaczenie, miłość i byśmy zawsze ufali Bogu, który nas stworzył i pragnie nas uzdrowić.

Gorąco zachęcam, byście przeczytali tę książkę i wzięli ją sobie do serca. Postępujcie zgodnie z jej zaleceniami, i to bez zwłoki. To, co tutaj przeczytacie, pomoże wam poszerzyć życie i poprawić jego jakość – a nawet może to życie ocalić.

Zawsze pamiętajcie, że Bóg pragnie dla was pełni, integracji całej os- oby. Jezus często powtarzał: „Bądź uzdrowiony” . Pełniaobejmuje wszystko to, czym jesteśmy jako ludzie – zawiera w sobie nasz umysł i psychikę, jak również ducha i fizyczne ciało. Osiągamy ją, poddając naszą wolę Bożej woli.

Szukajcie pełni! Proście o nią Boga! Wytrwale do niej dążcie! Biblia obiecuje, że znajdziecie to, czego będziecie szukać. Zapewnia, że Bóg da wam to, o co Go prosicie.
Uczy, że dostaniecie to, do czego wytrwale dążycie.

 

BILL BRIGHT
Założyciel Campus Crusade for Christ, International

 

WPROWADZENIE

CZY KTOŚ JESZCZE W OGÓLE JEST SZCZĘŚLIWY?

Jadłem ostatnio obiad w towarzystwie żony Mary oraz długoletniego przyjaciela, który jest chirurgiem. Clark to wschodząca gwiazda medycyny – przystojny, bogaty, jest prawdziwą duszą towarzystwa. Od prawie dwudziestu lat szuka żony. Byliśmy zgodni z żoną co do tego, że większość kobiet uznałaby Clarka za niezłą partię, więc spytałem go, dlaczego dotąd nikogo nie udało mu się znaleźć. Jego odpowiedź zadzi- wiła mnie.

Clark wyznał nam, że często umawia się z kobietami na randki, ale związki zawsze kończą się tak samo.

– Powiedzieć, że wszystkie kobiety, jakie spotkałem, są obciążone bagażem emocjonalnym, to za mało. One są nim obładowane! – oznajmił.

Clark, który uwielbia się śmiać i w pełni cieszy się życiem, wciąż nawiązuje relacje z kobietami, których życie uwikłane jest w głęboko toksyczne emocje – urazę i gorycz (często w następstwie rozwodu), niepokój i strach wynikający z przebytych doświadczeń, depresję, żal, przygnębienie i rozpacz. Clark opowiedział nam o niektórych swoich przeżyciach, po czym uniósł ręce nad swymi ciemnymi, kręconymi włosami i zagrzmiał swym niskim głosem:

„Czy ktoś jeszcze w ogóle jest szczęśliwy?”.
Ha. To było dobre pytanie.
Później tego wieczora wraz z Mary spróbowaliśmy ułożyć listę z

nazwiskami osób, które uważamy za naprawdę szczęśliwe. Lista była żałośnie krótka.

My, Amerykanie, łykamy około 5 miliardów pastylek środków uspokajających, 5 miliardów sztuk barbituranów, 3 miliardów tabletek amfetaminy oraz 16 tysięcy ton aspiryny rocznie , a jest to zaledwie

8/60

wierzchołek góry lodowej lekarstw i substancji, takich jak alkohol, nikotyna i różne inne środki pobudzające, które zażywamy co roku, próbując poradzić sobie z toksycznymi emocjami i z wynikającym z nich stresem.

Wygląda na to, że środki te niestety nie powstrzymują fali. Z badań wynika, że coraz więcej współczesnych chorób ma związek z obecną w naszej kulturze epidemią niszczących, zabójczych emocji. Choroby serca, nadciśnienie, zawały, przypadki raka, wrzodów, chorób skór- nych i migren wydają się występować coraz częściej mimo dziesiątków lat badań i nowatorskich metod leczenia tych chorób po ich zdiagno- zowaniu. Zrobiliśmy bardzo niewiele, by dotrzeć do sedna choroby lub jej zapobiec.

 

ROZŁADOWANIE BAGAŻU

Przez całe lata pracowałem z tysiącami pacjentów, u których lekarze wykryli nieuleczalne choroby, choćby raka w późnym stadium rozwo- ju, jak również z takimi, którzy przeżyli ciężki zawał serca. Lekarze pierwszego kontaktu informowali większość chorych, że pozostało im od trzech do sześciu miesięcy życia. Zdiagnozowanie choroby czy zawał serca były dla większości tych pacjentów naglącą pobudką, wzywającą ich, by zajęli się nie tylko swoim zdrowiem fizycznym, ale i emocjon- alnym oraz związkami z innymi ludźmi w swoim życiu.

Pacjenci ci najczęściej zaczynają zmieniać życie, przestając poświęcać tyle co dotąd czasu i energii na bolesne problemy emocjon- alne. W zamian skupiają się na tym, co jest w życiu naprawdę ważne – na Bogu, miłości do rodziny, przebaczeniu oraz innych aspektach ży- cia, które dają im głęboki pokój i szczęście. Wyrok śmierci staje się sposobem na wyklarowanie się osobistych wartości.

Dlaczego musimy cierpieć, zanim zaczniemy szukać prawdziwego zdrowia emocjonalnego i wewnętrznego pokoju? Z pewnością musi ist- nieć lepsza droga!

9/60

Rozmawiając z moimi pacjentami, doszedłem do wniosku, że wysoki odsetek ludzi w naszym świecie wydaje się traktować życie trochę tak, jak traktują przejażdżkę rollerkasterem w wesołym miasteczku. Pozwalają, by życie im się przydarzało. Zapinają pasy i z ponurą de- terminacją, trzymając się kurczowo, poddają się wzlotom, upadkom, podekscytowaniu i lękowi. Nie wiedzą nawet, ile stresu w siebie wchłaniają. Im dłużej trwa przejażdżka, tym bardziej przyzwyczajają się do ucisku w żołądku i napięcia w karku. Podobnie też im dłużej ktoś podchodzi do życia jak do stresującej, niedającej się uniknąć prze- jażdżki, tym bardziej przywyka do zapychania się maaloxem lub wrzu- cania w siebie prozacu, aż dotrze do punktu, w którym rozczarowanie, ból, zmartwienia, lęk, gniew, gorycz, uraza i różne stopnie „chandry” nie staną się po prostu życiową normą.

Wydaje się, iż zapomnieliśmy, że może istnieć inny sposób życia... przynajmniej póki lekarz nie powie ze smutkiem: „Wygląda na to, że pański czas na ziemi się kończy”.

Nie wiem jak wy, ale kiedy ja wysiadam z rollerkastera, czuję czasem lekkie drżenie w kolanach – szczególnie jeśli rollerkaster jest jedną z tych nowych, szybkich, zapętlonych kolejek, w których siła grawitacji naprawdę mocno obciąża ciało.

Emocjonalnyrollerkaster też powoduje w nas rozchwianie – stajemy się niepewni, niestabilni, zestresowani, słabi i niezdolni do pełnego funkcjonowania. Emocjonalny rollerkaster podkopuje nasze zdrowie fizyczne i psychiczne i często pozostawia nasze ciało i umysł pozbawione energii i siły.

 

Coraz to nowe fakty odkrywane przez medycynę potwierdzają co roku, że:


• Ciało i psychika są ze sobą związane. To, jak czujesz się emocjonal- nie, może wpłynąć na twoje zdrowie fizyczne.

• Pewne emocje uwalniają w ciele hormony, które z kolei mogą doprowadzić do rozwinięcia się wielu chorób.

10/60

• Badacze udowodnili naukowo bezpośredni związek emocji z nad- ciśnieniem, chorobami układu krążenia oraz z chorobami systemu im- munologicznego. Badania wskazują także na wysoki stopień korelacji emocji z infekcjami, alergiami i chorobami systemu autoimmunologicznego.

• Badania dowiodły w szczególności powiązania przygnębienia z wzrastającym ryzykiem wystąpienia raka i chorób serca. Okazało się, że takie emocje jak niepokój i lęk mają bezpośredni wpływ na kołatan- ie serca, zespół wypadania płatka zastawki mitralnej, zespół jelita drażliwego oraz napięciowe bóle głowy, jak również na inne choroby.


Czy na tym ponurym horyzoncie rysują się jakieś jaśniejsze punkty? Oczywiście!
Dobra wiadomość jest taka, że możecie zrobić bardzo wiele, by

wyłączyć toksyczne emocje, które stanowią paliwo śmiertelnych i bolesnych chorób. Możliwe jest prawdziwe szczęście! I można je os- iągnąć bez użycia wytworzonych przez człowieka chemikaliów, leków i środków psychotropowych.

Można przeciwdziałać wielu chorobom, których się lękamy, przez dbałość o zdrowie emocjonalne.

Można żyć intensywnie, bez bólu i chorób ciała, psychiki i ducha!


Część I DIAGNOZA

ZROZUMIEĆ NISZCZĄCE EMOCJE

1 SAMOPOCZUCIE EMOCJONALNE PRZEKŁADA SIĘ NA SAMOPOCZUCIE FIZYCZNE


Pewna moja przyjaciółka – śpieszę dodać, że ciesząca się dobrym zdrowiem – powiedziała kiedyś do mnie: – Kiedy zostawił mnie mąż, byłam załamana. Naprawdę wierzyłam w przysięgę małżeńską i byłam gotowa przetrzymać prawie wszystko: być razem na dobre i na złe, w bogactwie i biedzie, zdrowiu i chorobie. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że to mnie przytrafi się zło i bieda oraz mąż, który już w dwóch pierwszych latach naszego małżeństwa miał emocjonalne problemy.

– Wkrótce po tym, jak Todd odszedł – mówiła – odwiedziła mnie przyjaciółka Ellen i powiedziała coś, co uznałam za dziwne. Powiedzi- ała: Zadbaj o zdrowie, Jess, i to na poważnie. Rób to, co należy.Nie wpadaj w chorobę.

Inni w tym czasie przychodzili do mnie i radzili, że powinnam pod- dać się terapii, więcej się modlić, więcej śmiać, częściej wychodzić z przyjaciółmi, zapisać się do jakiegoś klubu i robić różne inne rzeczy, by

12/60

przezwyciężyć ból. Ellen zwróciła uwagę na moje zdrowie fizyczne i tym mnie zaskoczyła.

Moja znajoma opowiadała dalej.

Spytałam ją: – Co masz na myśli? A ona na to: – Wiem, że robisz, co trzeba, jeśli chodzi o psychikę i emocje. Nie rzucaj też ćwiczeń, dbaj o wypoczynek i jedz zdrowe rzeczy. Musisz gromadzić siły i energię.

Musiałam jej wyznać, że ta uwaga chyba była słuszna. Złapałam się na tym, że przez całe tygodnie po rozwodzie dużo spałam – więcej niż zwykle, może też więcej niż to konieczne. Nie miałam chyba tyle siły i energii, jakimi cieszyłam się jeszcze parę miesięcy wcześniej.

Drążyłam dalej: – Dlaczego mi to mówisz? Skąd wiesz, czego mi potrzeba?

– Jess, widziałam wielu ludzi, którzy po rozwodzie zachorowali – odparła. Ellen jest pielęgniarką.

Spytałam: – Spotykałaś ich w szpitalu?

– Albo w domu pogrzebowym – odpowiedziała. – Znam co najm- niej dwadzieścioro ludzi, którzy poważnie zachorowali od dwóch do pięciu lat po rozwodzie. Co najmniej dziewięcioro z nich zmarło.

– Ellen przykuła moją uwagę – zakończyła moja przyjaciółka Jess. – Tego samego dnia podjęłam decyzję, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, by przestać pławić się w bólu i zacząć gromadzić siłę i energię. Zabrałam się do tego poważnie, wprowadzając sprzyjający zdrowiu program ćwiczeń, właściwego odżywiania, znajdowałam też czas na wypoczynek i rozrywkę z przyjaciółmi. Rozpoczęłam również dogłębną duchową odnowę. Czułam się dobrze. Prawdę mówiąc, stałam się sil- niejsza, bardziej energiczna i twórcza niż przed ślubem.

Jess ujęła w słowa to, co intuicyjnie wie wielu lekarzy. My, lekarze, przez całe lata bywamy świadkami, jak pacjenci po przejściu emocjon- alnie wyniszczających doświadczeń, takich jak rozwód, bankructwo czy śmierć dziecka, przeżywają ataki serca, nawroty raka, choroby autoim- munologiczne czy też poważne, rujnujące zdrowie lub upośledzające dolegliwości.

13/60

Przeważającą większość z nas, lekarzy, nauczono jednak oddzielać emocje od choroby fizycznej. Nauczyliśmy się na studiach, że emocje są... no cóż, emocjonalne, zaś choroby dotyczą wyłącznie ciała.

Coraz częściej jednak musimy konfrontować się z faktem, że ciało nie potrafi rozróżnić między stresem spowodowanym przez czynniki fizyczne a tym, do którego przyczyniły się czynniki emocjonalne. Stres to stres, zaś konsekwencje zbyt dużego, bezpośrednio oddziałującego stresu są takie same, niezależnie od czynników, które doprowadziły do jego nagromadzenia.


JAK WYGLĄDAŁ WCZORAJSZY DZIEŃ?

Spytałem ostatnio pewnego pacjenta: „Proszę opisać, co przeżył pan wczoraj. Niech mi pan tylko nie mówi, co pan robił, ale kto co pow- iedział i kto co robił z panem lub panu”.

Ben cierpiał na chroniczne migrenowe bóle głowy, lecz przyszedł do mnie głównie dlatego, że akurat dowiedział się, iż jest w grupie wyso- kiego ryzyka wystąpienia chorób układu krążenia – jego lekarz pier- wszego kontaktu poinformował go, że „atak serca może nastąpić lada dzień”.

Oto podsumowanie tego, czym podzielił się ze mną Ben:

• Jadąc do pracy, wlókł się w korku, przez co spóźnił się na ważne spotkanie, mimo że wyszedł z domu wcześniej niż zwykle.

• Wracając do domu, też jechał zatłoczonymi ulicami. Zastał żonę zdenerwowaną, ponieważ przygotowany przez nią posiłek już wystygł.

• W samochodzie słuchał w radiu audycji, w której rozmówcy wydawali się szczególnie gniewni albo skłonni do kłótni.

• Sprawdzając pocztę, trafił na zawiadomienie o wystawieniu czeków bez pokrycia z bieżącego rachunku córki (w wieku studenckim) oraz na dwa zaległe rachunki z kart kredytowych, które uważał za zapłacone.

• Jego nastoletni syn wrócił do domu ponury i nadąsany. Benowi za- świtało w końcu, że znowu zapomniał pojawić się na meczu

14/60

bejsbolowym syna, mimo że obiecał mu, iż tam będzie. Syn zdobył punkt, lecz w ogóle nie miał ochoty opowiadać o szczegółach.

• Dziesięcioletnia córka odmówiła odrobienia zadań domowych. Zbi- erając papiery, które zostawiła na stole, Ben odkrył, że z dwóch sprawdzianów ortograficznych dostała najniższą notę.

• Sprzedawca wydał mu za mało reszty i nie chciał przyznać się do pomyłki.

• Stał przez piętnaście minut w kolejce do kasy „do dziesięciu artykułów”, gdyż kasa się zepsuła. Pozostałe kolejki w sklepie były jeszcze dłuższe.

• Żona była wykończona dniem pełnym kłopotów z samochodem, nieprzyjemnym spotkaniem z trenerem drużyny piłki nożnej, w której gra córka, i stosem prania, które musiała wyprać, żeby syn miał czysty strój na odbywający się nazajutrz mecz.

• Ben, próbując się odprężyć, włączył telewizję tylko po to, by usłyszeć wiadomości o grasującym w mieście seryjnym mordercy, o aresztowaniu skorumpowanego polityka z jego hrabstwai o kolejnej stracie na Wall Street, która negatywnie odbije się na jego funduszu emerytalnym.

• Dziecko sąsiadów jakoś nie potrafiło ćwiczyć na saksofonie, nie fałszując. Ben nie miał siły na kolejne spotkanie z jego ojcem, który już kiedyś nie zgodził się zamknąć okna do pokoju swojej latorośli.

Gdy Ben skończył swoją litanię „z wczoraj”, zdałem sobie sprawę, że czuję się bardziej napięty niż wtedy, gdy mój pacjent wszedł do gabin- etu! Mogłem sobie tylko wyobrazić, jakie napięcie skumulowało się w nim po przeżyciu takiego dnia.

  • –  Czy to był w miarę typowy dzień? – zapytałem.

  • –  Tak – odrzekł. – Prawdę mówiąc, był lżejszy niż zazwyczaj. Uzn- ałem, że był to dosyć dobry dzień.

– – –

Czy czuje się pan zestresowany? – spytałem.
No pewnie – odparł. – Ale tak jest ze wszystkimi, prawda?

Nie ze wszystkimi – zaoponowałem. – Prawie ze wszystkimi. Naszym celem jest pomóc panu nie być takim jak „wszyscy”.

15/60

Ludzie tacy jak Ben to niestety norma w naszej kulturze.Według Amerykańskiego Instytutu Stresu od 75 do 90 procent wszystkich wizyt u lekarzy pierwszego kontaktu wynika z dolegliwości związanych ze stresem . Leczenie stresu jednak zazwyczaj bywa powierzchowne – z medycznego punktu widzenia.

 

OD 75 DO 90 PROCENT WSZYSTKICH WIZYT U LEKARZY PIERWSZEGO KONTKATU WYNIKA Z DOLEGLIWOŚCI ZWIĄZANYCH ZE STRESEM.

WYRWAĆ CHWASTY Z KORZENIAMI


Prawie wszyscy kosiliśmy kiedyś trawnik i odchwaszczaliśmy ogród w sobotni poranek. Nauczyliśmy się, że nie opłaca się usuwać jedynie pędów mlecza czy kęp palusznika.Kto tak robi, gwarantuje sobie kole- jny bujny plon tych uciążliwych chwastów.

Jeśli chodzi o leczenie niektórych fizycznych objawów, często właśnie usuwamy tylko to, co widać na zewnątrz. Robimy, co możemy, by natychmiast pozbyć się bólu lub by złagodzić rozstrój żołądka. Problem wraca... my znowu bierzemy tabletki, lekarstwo w płynie czy proszku... problem wraca... my zażywamy kolejną dawkę leku... i tak dalej, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku.

Tak zazwyczaj się do tego podchodzi. Pierwsza „odkrywka” stresu najczęściej przybiera formę napięciowych bólów głowy, problemów z układem trawiennym (żołądek, jelita) oraz wykwitów na skórze. Dolegliwości te oczywiście tylko dorzucają kolejną warstwę stresu.

Jeśli nie wyleczymy źródła stresu, objawy mogą stać się chroniczne. Mogą też wystąpić nowe, głębsze symptomy: bezsenność, utrata wagi lub przybranie na wadze; bóle mięśniowe, szczególnie pleców i nóg; ogólna apatia lub uczucie wyczerpania; spowolnione myślenie oraz brak energii lub ambicji. Zwykle reagujemy na to, łykając kilka tab- letek więcej, wypróbowując kolejną dietę, ćwicząc przez kilka dni, a potem to zarzucając i gromiąc samych siebie nie tylko za brak

16/60

sprawności fizycznej i zdrowia, lecz także za nieumiejętność wytrwania przy dobrych nawykach zdrowotnych. Tym samym dodajemy do mikstury kolejną warstwę stresujących czynników.

Jeżeli nadal będziemy ignorować sedno stresu, objawy mogą zmien- ić się w jawną chorobę – z rodzaju tych, które wymagają zabiegu chirurgicznego, chemioterapii i leczenia promieniowaniem, stałego przyjmowania leków i innych poważnych procedur medycznych. Każda z tych metod leczenia też oczywiście wywołuje stres – podobnie jak sama diagnoza ciężkiej choroby wpływającej na zmianę lub skró- cenie życia.

Stres nakłada się na stres i na kolejny stres... zaś ciało przez cały czas nie rozróżnia, co przede wszystkim stres ten wywołało:

• drobne sprzeczki i przycinki, które doprowadziły do poważnej różnicy zdań w małżeństwie,

• stałe wdychanie toksycznych wyziewów z fabrycznych chemikaliów,

• coraz częstsze koszmarne sny wynikające z trudnych doświadczeń z wczesnego dzieciństwa,

• prawie stałe uczucie frustracji wynikającej z niekompetencji i głupoty niemal każdej osoby spotykanej w życiu,

• dziesiątki lat spożywania naszpikowanych chemią mielonek i ut- wardzonych tłuszczów,

• powracające wspomnienia strasznych wypadków lub scen wojennych,

• ciągła niemożność wywiązania się z terminów, spowodowana przeładowanym planem dnia i nadmiernym zakresem obowiązków w pracy.

Tak, ciało nie wie ani nie dba o to, co jest przyczyną stresu. Jedyne, co wie, to to, że go przeżywa.

CIAŁO NIE WIE ANI NIE DBA O TO, CO JEST PRZYCZYNĄ STRESU. JEDYNE, CO WIE, TO TO, ŻE GO PRZEŻYWA.

17/60

STRES, STRES I JESZCZE WIĘCEJ STRESU

Stres to psychiczne lub fizyczne napięcie, obciążenie lub presja. Podoba mi się, jak ujęli to zjawisko w swojej definicji badacze stresu i autorzy książek DocChildre i Howard Martin:

Stres to odpowiedź ciała i psychiki na każdą presję, która zakłóca ich normalną równowagę. Pojawia się on, gdy postrzegamy zdarzenia jako niespełniające naszych oczekiwań i nie radzimy sobie z naszą reakcją na rozczarowanie.Stres – czyli owa reakcja, z którą sobie nie poradz- iliśmy – przejawia się jako opór, napięcie, obciążenie lub frustracja, które pozbawiają nas fizjologicznej lub psychicznej równowagi i nie pozwalają nam na harmonię. Jeżeli równowaga jest zakłócona przez długi czas, stres może naprawdę upośledzać. Gaśniemy z powodu prze- ciążenia, czujemy się emocjonalnie zamknięci i wreszcie popadamy w chorobę .

Reakcje stresowe to sposoby, jakich używa nasze ciało, by prz- etworzyć i uwolnić zarówno emocje, jak i negatywnie oddziałujące bodźce fizyczne, jakich doświadczamy w życiu.

Doktor Candace Pert, pionierka badań nad stresem, napisała: „Na początku mojej pracy zakładałam rzeczowo, że emocje kryją się w głowie i mózgu. Teraz powiedziałabym, że tak naprawdę wypełniają ciało” .

Nikt nie doznaje emocji jedynie w „sercu” czy „psychice”. Emocja dociera do nas raczej w formie reakcji chemicznych, mających miejsce w ciele i mózgu.Te reakcje chemiczne zachodzą zarówno na poziomie narządów – żołądka, serca, mieśni większych itp. – jak i na poziomie komórkowym.

 

CORAZ MOCNIEJSZE DOWODY NAUKOWE

Dzięki badaniom naukowym dotyczącym związku emocji i chorób zgromadzono przez lata imponujący materiał badawczy,który pozwala

18/60

wysnuć wniosek, że to, co odczuwamy jako emocje, wpływa na to, jak się czujemy fizycznie. Chciałbym przedstawić tu przegląd kilku na- jważniejszych wyników badań przeprowadzonych w ciągu ostatnich piętnastu lat:

• Trwające dziesięć lat badania udowodniły, że osoby, które nie po- trafiły poradzić sobie ze stresem emocjonalnym, miały o 40 procent wyższy współczynnik śmiertelności niż osoby niepodlegające stresowi .

• Badania przeprowadzone w Szkole Medycznej Uniwersytetu Har- varda na 1623 osobach, które przeżyły zawał serca, wskazują, że gniew wywołany przez konflikty emocjonalne podwaja ryzyko kolejnych ataków serca w porównaniu z osobami, które zachowują spokój .

• Harwardzka Szkoła Zdrowia Publicznegoprzeprowadziła trwające dwadzieścia lat badania, w których wzięło udział ponad 17 tysięcy osób w podeszłym wieku. Z badań tych wynika, że ludzie, którzy martwili się o warunki bytowe, zdrowie i osobiste finanse, byli narażeni na zn- acznie wyższe ryzyko zawału serca .

• Badanie przeprowadzone na 202 pracujących zawodowo kobi- etach wykazało, że napięcie pomiędzy karierą a zaangażowaniem w życie rodzinne i towarzyskie (małżonek, dzieci i przyjaciele) było czyn- nikiem wpływającym na występowanie u nich chorób serca .

• Międzynarodowe badania, które objęły 2829 osób w wieku między 55. a 85. rokiem życia wskazują, że ludzie, którzy ocenili swój poziom panowania nad życiem (czyli poczucie, że kontrolują bieg wypadków) jako najwyższy, byli narażeni na prawie 60 procent niższe ryzyko śmierci w porównaniu z osobami, które czuły się stosunkowo bezradne w obliczu życiowych wyzwań .

• Badania nad chorobami serca przeprowadzone na Klinice Mayo wskazują, że stres psychiczny był najmocniejszym czynnikiem przyczyniającym się do przyszłych powikłań w pracy serca, w tym nagłą śmierć na serce, zatrzymanie akcji serca i atak serca .

W jaki sposób jednak emocje manifestują się fizycznie? Tym za- jmiemy się w następnym rozdziale.

19/60


2 OD NISZCZĄCEJ EMOCJI DO ŚMIERTELNEJ CHOROBY

Czemu na to zachorowałem? – zapytał Jim ostrym tonem. – Hm? Wy, lekarze, niby tak dużo wiecie – więc czemu mnie to dopadło?

Większość pacjentów, których przyjmuję, przy pierwszej wizycie okazuje raczej przygnębienie niż wściekłość. Jim jednak był wściekły.

– Gniewa się pan, bo postawiłem taką diagnozę, tak? – spytałem. – Gniewa się pan, bo zapadł pan na tę chorobę, prawda?

– Jakżeby inaczej! – krzyknął Jim. – Robiłem wszystko, by prowadzić, na ile potrafię, dobre życie. Ciężko pracowałem, byłem wi- erny żonie i starałem się postępować właściwie. Nie zasłużyłem na to.

– Czy nie sądzi pan, że życie potraktowało pana sprawiedliwie, tak, jak pan je traktował? – zapytałem.

– Ależ skąd! Odkąd byłem dzieckiem, los nie szczędził mi przeszkód. Jedna goniła następną. W końcu postanowiłem, że nauczę się je przezwyciężać, zamiast na nie wpadać albo się o nie potykać. Wyrasta przeszkoda... Jim przez nią przeskakuje... wyrasta następna... Jim znów ją pokonuje. Może i trochę zasłużyłem na to, co mnie w życiu spotykało, lecz niech mi pan uwierzy, panie doktorze, większość tego, co mnie spotkało, to nie moja wina. Teraz przede mną przeszkoda, której Jim, jak mu mówią, może nie dać rady pokonać.

Rozmawialiśmy z Jimem prawie przez godzinę. Od trzydziestu oś- miu lat pracował jako adwokat i jak wielu z nich szukał kogoś, kogo mógłby oskarżyć – niekoniecznie po to, by go pozwać, ale po to, by jakaś osoba czy przyczyna pozwoliły mu zaklasyfikować i określić wroga. Jego poczucie sprawiedliwości domagało się, by znaleźć os- karżonego i ścigać go prawnie za zrujnowanie zdrowia Jima.

– Sądzę, że powinien pan się przyjrzeć, w jaki sposób przeżywa pan przeszkody i utrudnienia w swoim życiu – oznajmiłem w końcu.

21/60

Nastąpiła jeszcze krótka dyskusja, po czym Jim nagle wstał i, uniósłszy podbródek, powiedział:

– Co? Mówi mi pan, że mogę być odpowiedzialny za tę chorobę? Doktorze, pozwoli pan – ja nie wierzę w emocje. Nie odczuwam ich prawie wcale, tylko nieliczne, a i tych nauczyłem się nie okazywać.

– Właśnie teraz okazuje pan jedną z nich – zauważyłem. – Proszę pana, zasadnicza kwestia wygląda tak: czy chce pan dobrze się miewać? Czy też naprawdę chce pan przeskoczyć tę przeszkodę i dalej żyć w oczekiwaniu na następną?

Jim na powrót opadł na krzesło.

– Tak – odparł spokojnie. – Chcę. Nie jestem jeszcze gotów, by to rzucić. Zanim jednak powie mi pan, co robić, chciałbym się dow- iedzieć, dlaczego uważa pan, że miały w tym udział emocje.

Utorował mi drogę do odpowiedzi na pytanie: w jaki sposób emocje mogą zmienić się w chorobę fizyczną?


JAK EMOCJE ZMIENIAJĄ SIĘ W CHOROBĘ

Istnieje jedno słowo, którym możemy nazwać podstawowe ogniwo przekazu pomiędzy myślami generowanymi przez mózg a tym, co dzieje się w komórkach ciała: neuropeptydy. Spokojnie – zanim oczy wam się zaszklą i założycie, że mam zamiar zaatakować was masą medycznego żargonu, chciałbym was zapewnić, że zamierzam opisać fizjologiczny proces zamiany emocji w chorobę w bardzo prostych słowach. Jeśli są wśród was lekarze lub medyczni pracownicy naukowi, możecie uznać to objaśnienie za nadmiernie uproszczone, lecz proszę was o cierpliwość.

Doktor Candace Pert, uznana badaczka stresu, wykazała, że pewien rodzajnaszych białych ciałek krwi (odpornościowych) – monocyty – zaopatrzony jest na powierzchni w maleńkie molekułyzwane neurore- ceptorami, które są doskonale dopasowane do neuropeptydów. W re- ceptory te wyposażone są wszystkie monocyty.

22/60

Mózg syntetyzuje neuropeptydy – czyli łańcuchy aminokwasów – i rozprowadza je po całym ciele wzdłuż komórek nerwowych. Neuropeptydy to jakby klucze, pasujące do molekularnych zamków rozmieszczonych we wszystkich komórkach ciała. Doktor Pert nazywa je „drobinami mózgu, pływającymi po ciele” . Dzięki nim mózg „naw- iązuje kontakt” z białymi krwinkami w całym ciele, zaś system immun- ologiczny z kolei odpowiada mózgowi, również za pomocą wspomnia- nych „mediatorów” zwanych neuropeptydami . Jeżeli mózg zinter- pretuje wrażeniafizyczne jako gniew, lęk lub depresję, wszystkie białe krwinkibardzo szybko się o tym dowiedzą!

JEŻELI MÓZG ZINTERPRETUJE WRAŻENIA FIZYCZNE JAKO GNIEW, LĘK LUB DEPRESJĘ, WSZYSTKIE CIAŁA ODPORNOŚCIOWE SZYBKO SIĘ O TYM DOWIEDZĄ!

Mózg i komórki ciała nie tylko porozumiewają się; komórki ponadto wyposażone są do pewnego stopnia w pamięć. Tysiące ludzi obser- wowało, jakie postępy zrobił znany aktor Christopher Reeve. Reeve po upadku z konia przez lata był sparaliżowany. Przeszedł szeroko zak- rojoną terapię fizyczną – fizjoterapeuci ciągnęli, naciskali i ustawiali mu nogi i ramiona w pozycjach normalnych dla zdrowego człowieka. Stare komórki w mięśniach, nerwach i tkankach obumarły i zostały za- stąpione nowymi. Okazało się, że te nowe komórki nie pamiętają paraliżu, lecz za to przechowują pamięć o ruchu, którego z takim wysiłkiem uczono stare komórki, i pragną się poruszać.Pamięć o tym, jak komórki, tkanki, nerwy i mięśnie powinny się poruszać, została przeniesiona z jednej grupy komórek, którą manipulowano, do dru- giej, które oczekiwały na manipulację! Pamięć nie mieści się więc w mózgu, lecz w komórkach ciała.

Reakcje stresowe na poziomie komórkowym mają bardzo szeroki za- sięg. Lęk na przykład wyzwala ponad 14 tysięcy poznanych fizycznych i chemicznych reakcji stresowych i aktywizuje ponad trzydzieści róż- nych hormonów i neuroprzekaźników .

23/60

W latach dwudziestych XX wieku fizjolog dr Walter Cannon jako pierwszy opisał jako część reakcji stresowej to, co nazwał reakcją„walcz lub uciekaj”.Wielu uczonych uważa go za pioniera badań nad stresem. W maju 1936 roku dr Cannon napisał artykuł zatytułowany The Role of Emotion in Disease opublikowany w „Annals of InternalMedicine”. Cannon stwierdzał w nim, że kiedy ktoś postrzega siebie jako cel niebezpiecznego ataku, lęk pojawiający się w odpowiedzi na takie postrzeganie sytuacji powoduje znaczne zmiany fizjologiczne w ciele. Silny lęk sygnalizuje ciału, że powinno bronić się lub uciekać .

Cały system reakcji fizjologicznych związany jest przede wszystkim z hormonami: adrenaliną (zwaną też epinefryną) i noradrenaliną. Te dwa hormony w okresach intensywnego stresu powodują dramatyczne skutki we współczulnym układzie nerwowym.

Kiedy dochodzi do stresującego wydarzenia, mózg zauważa stres i reaguje, uwalniając odpowiednie hormony z podwzgórza, przysadki mózgowej i nadnercza. Reakcja stresowa pobudza także nadnercza do wydzielania adrenaliny. Stymulowane nerwy współczulne uwalniają w ciele jeszcze więcej adrenaliny. Nerwy współczulnerozmieszczone są w całym ciele, nawet w narządach i tkankach, dlatego też wraz z ich pobudzeniem zaczyna szybciej bić serce, dochodzi do stymulacji okrężnicy (co może spowodować biegunkę), pocimy się, oskrzela roz- szerzają się, wchłaniając więcej tlenu, itp.

RÓWNOWAGA HORMONALNA

Między hormonami w ciele zachodzi bardzo delikatna równowaga. Jeśli każdy hormon występuje we właściwej ilości, ma to pozytywny skutek dla organizmu, lecz jeśli jakiegoś hormonu jest zbyt dużo albo za mało, odbija się to ujemnie na całym systemie.

Doktor Hans Selye, endokrynolog, był jednym z pierwszych badaczy, którzy wskazali na związek stresu emocjonalnego z chorobami. Uczony ten dowiódł, że lęk, gniew i inne stresujące emocje prowadzą do pow- iększenia przerostunadnerczy, czego powodem jest nadmierna

24/60

stymulacja przysadki mózgowej. Innymi słowy, zbyt wiele stresu sprawia, że przysadka mózgowa produkuje nadmierną ilość hormonów .

Wszyscy słyszeliśmy historie o tym, jak jakaś drobna, starsza pani uniosła samochód, żeby uwolnić uwięzione pod nim dziecko, albo o rozwścieczonym żołnierzu, który sam jeden stanął do walki z całym batalionem wroga. To właśnie nagły przypływ adrenaliny podczas sil- nego stresu uzdalnia ciało do zadziwiających, wymagających wielkiej siły wyczynów.

ZDRADLIWY CHARAKTER ADRENALINY

Adrenalina to hormon stresu, który wyzwala równie potężną euforię, jak dowolny narkotyk. Podwyższony poziom adrenaliny może sprawić, że człowiek poczuje się wspaniale.Osoba, u której adrenalina krąży po ciele, ma mnóstwo energii, potrzebuje niewiele snu i, ogólnie rzecz biorąc, czuje się bardzo podekscytowana życiem. Wielu specjalistów, którzy lubią niezwykle stresujące wymagania swojego zawodu, może uzależnić się od stresu – w gruncie rzeczy zaś od napływu adrenaliny. Pracownicy szczebla kierowniczego wspinający się po korporacyjnej drabinie, adwokaci wojujący na sali rozpraw i lekarze pogotowia zmagający się z jedną poważną traumą po drugiej – wszyscy oni przyznają się do uzależnienia od adrenaliny .

WIELU SPECJALISTÓW, KTÓRZY LUBIĄ NIEZWYKLE STRESUJĄCE WYMAGANIA SWEGO ZAWODU, MOŻE UZALEŻNIĆ SIĘ OD STRESU.

Adrenalina to potężny hormon, który powoduje w fizjologii organ- izmu daleko idące skutki. Mobilizuje mózg, wyostrza wzrok i napina mięśnie, przygotowując ciało do walki lub ucieczki. Podnosi także ciśnienie krwi i przyspiesza czynność serca, mimo że naczynia kr- wionośne ulegają zwężeniu. Kiedy adrenalina zaczyna krążyć po ciele,

25/60

ustaje trawienie, ponieważ krew odpływa z układu trawiennego i zasila mięśnie.

Gdy stres jest krótkotrwały, niewielka porcja adrenaliny wyrządza więcej dobrego niż złego. Jeśli na przykład ktoś stoi przed rozjuszonym pitbullem lub gdy nagle zaatakuje nas jakiś rozwścieczony osobnik, ciało prawdopodobnie zareaguje na dostrzeżone niebezpieczeństwo i stres, pompując do organizmu porcję adrenaliny i kortyzolu. Po nagłym napływie tych hormonów przychodzi zmęczenie i potrzeba odpoczynku. Większość ludzi wie, że po szczególnie przerażającej czy pełnej gniewu utarczce odczuwa się wyczerpanie i pragnie się chwili wytchnienia.

Pamiętajcie, że także utarczka z małżonkiem czy nastoletnim dzieckiem albo gniewna uwaga, kiedy ktoś zajedzie wam drogę na ulicy, uznawane są przez ciało jako sygnał do wydzielenia niewielkiej dawki adrenaliny i kortyzolu. Jak wspominałem wcześniej, ciało nie rozróżnia, co powoduje potrzebę uwolnienia dodatkowej, niewielkiej dawki hormonu.Dostrzega niebezpieczeństwo lub trudność i szybko reaguje.

W normalnych warunkach ten cykl – adrenalina/kortyzol i zmęczenie/odpoczynek – pojawiający się w odpowiedzi na krótko- trwały stres, jest ogólnie rzecz biorąc nieszkodliwy dla organizmu. Może nawet ocalić nam życie, mobilizując nas na przykład do walki z rozjuszonym pitbullem lub do szybkiej ucieczki w bezpieczne miejsce.

Długotrwały stres jednak może doprowadzić do tego, że hormony stresu będą pompowane do organizmudanej osoby niemal regularnie. Jeśli na przykład ktoś żyje przez lata w stanie nierozwikłanego gniewu wobec małżonka czy dziecka, adrenalina może napływać do organizmu w nadmiernych ilościach. Podobnie też, jeśli ktoś pracuje przez lata pod kierunkiem szefa czy systemu, który sprawia, że osoba ta czuje się bezsilna i obrażana, to może przeżywać niemal nieustanny gniew czy poczucie zagrożenia. Taki długotrwały stres powoduje stały napływ

26/60

hormonów adrenaliny i kortyzolu do krwiobiegu, co wywiera ogromnie rujnujący wpływ na zdrowie.

Przedłużający się podwyższony poziom adrenaliny może przyspieszyć akcję serca i zwiększyć ciśnienie krwi do tego stopnia, że nagłe, przyspieszone bicie serca i wysokie ciśnienie krwi staną się normą. To nie rokuje dobrze.

Podwyższony przez dłuższy czas poziom adrenaliny może też doprowadzić do zwiększenia stężenia trójglicerydów, czyli tłuszczów krążących we krwi, oraz podwyższać poziom cukru we krwi. To także nie rokuje dobrze.

Utrzymujący się długotrwale wysoki poziom adrenaliny może też doprowadzić do tego, że krew będzie szybciej krzepnąć (co przyczynia się do wytwarzania blaszek miażdżycowych), tarczyca będzie nadmi- ernie podrażniana i organizm zacznie wytwarzać więcej cholesterolu. Wszystkie te objawy, jeśli powtarzają się przez długi czas, niosą ze sobą potencjalne zagrożenie dla życia.

Wspomniałem już, że kiedy ciało uwalnia adrenalinę do organ- izmu,wydziela też hormon zwany kortyzolem.

Podwyższony poziom kortyzolu utrzymujący się przez dłuższy czas powoduje długotrwałe zwiększenie stężenia cukru oraz insuliny we kr- wi. Podnosi się poziom trójglicerydów w krwiobiegu i może pozostać taki przez dłuższy okres. Może też wzrosnąć ilość cholesterolu we krwi i utrzymywać się na tym podwyższonym poziomie. Zbyt wiele kortyzolu w organizmie przyczynić się też może do przybrania na wadze, i to na stałe – zwłaszcza w środkowych partiach ciała.

Nadmierna ilość kortyzolu w ciele może pozbawić kości niezbędnych elementów, takich jak wapń, magnez i potas. Może też prowadzić do utraty tkanki kostnej, a ponadto może być przyczyną zatrzymywania sodu (soli) w ciele, co przekłada się na wzrost ciśnienia krwi. Udowod- niono, że podwyższony poziom kortyzolu powoduje:

• nadwerężenie odporności organizmu – zaś nieprawidłowe reakcje systemu immunologicznego wiążą się z podatnością na wiele chorób ,

27/60

• mniej efektywne wykorzystanie glukozy – główny czynnik w kon- trolowaniu zarówno cukrzycy, jak i wagi ,

• utratę tkanki kostnej – czego konsekwencją jest rozwój osteoporozy ,

• zmniejszenie masy mięśniowej oraz zahamowanie regeneracji i wzrostu skóry – oba te czynniki mają bezpośredni wpływ na siłę, kon- trolę wagi oraz ogólnie pojęty proces starzenia ,

• intensywniejsze gromadzenie tkanki tłuszczowej ,

• pogorszenie się pamięci i zdolności uczenia się, jak również obumi- eranie komórek mózgowych .

ZA DUŻO I ZA DŁUGO

Ustawiczne uwalnianie hormonów stresu – adrenaliny i kortyzolu – jeżeli nie zostanie opanowane, może wypalić organizm, podobnie jak kwas przeżera metal. Nawet wiele godzin po zakończeniu zdarzenia, które spowodowało stres, wspomniane hormony mogą utrzymywać się w ciele na wysokim poziomie, kontynuując swoje niszczycielskie dzieło.

USTAWICZNE UWALNIANIE HORMONÓW STRESU – ADRENALINY I KORTYZOLU – JEŻELI SIĘ GO NIE OPANUJE, MOŻE WYPALIĆ ORGANIZM, PODOBNIE JAK KWAS PRZEŻERA METAL.

Gdy długotrwały stres emocjonalny trwa i staje się przewlekły, skutki ciągłego wytwarzania hormonów stresu będą jeszcze bardziej destrukcyjne. To wówczas toksyczne emocje stają się emocjami za- bójczymi. Ciało zaczyna niszczyć samo siebie. Potężny, ciągły zastrzyk substancji chemicznych uszkadza tkanki i narządy, co w następstwie może objawić się w postaci wielu różnych chorób.

Pozostaje smutnym faktem, że jako naród wchodzimy na szlak nad- miernego stresu w coraz młodszym wieku. Paul Pearsall w książce The

28/60

PleasurePrescriptionstwierdza, że młodzi ludzie są dzisiaj zestresow- ani, jeszcze zanim mieli szansę rozpocząć samodzielne życie. Przytacza dyskusję z jednym ze studentów ze swego college’u:

– Zawsze – oznajmił mój student na zajęciach z psychologii – albo jestem zmęczony i znudzony, albo zestresowany i doprowadzony do ostateczności. Mam tylko dwa biegi, najwyższy i najniższy, i pewnie już rozwaliłem sprzęgło. Najbardziej martwię się tym, że nic mnie już nie cieszy. Nic mnie naprawdę nie ekscytuje ani nie smuci. Dawno już nie śmiałem się długo i serdecznie ani porządnie się nie wypłakałem. Brnę do przodu, ale w ogóle nie odczuwam emocji. Byłem w Disneylandzie i Disney World. Pływałem skuterem wodnym, skakałem na bandżo, przeżyłem szalony seks, upijałem się do nieprzytomności, brałem narkotyki. Nic mnie nie pociąga ani nie odpycha. Mam tylko dziewięt- naście lat – a czuję się, jakbym przechodził kryzys wieku średniego .

Pearsall po tej rozmowie doszedł do wniosku, że wielu studentów przejawia klasyczne symptomy wypalenia i wyczerpania stresem na najwyższym, trzecim poziomie. Jak napisał: „Przychodząc na zajęcia, wyglądają na zmęczonych, kaszlą, kichają i cierpią na wszelkiego rodzaju choroby, począwszy od chronicznego przeziębienia po mono- nukleozę. Kiedy pytam, jakie mają rozrywki, najczęściej słyszę w odpowiedzi: «plątanie się». Kiedy pytam, co przez to rozumieją, mówią mi, że «po prostu wałęsają się tu i tam, czekając, aż wydarzy się coś, co ich będzie kręcić»” .

Zanim przeciętny młody człowiek osiągnie w naszej kulturze dojrza- łość, jest świadkiem ponad 70 tysięcy odegranych morderstw, które ogląda w telewizji . Psychika dziecka nie rozróżnia udawanych morderstw od prawdziwych. Umysł postrzega niebezpieczeństwo i na nie reaguje. Wszyscy znamy uczucie, jakie pojawia się przy oglądaniu szczególnie przerażającego czy pełnego napięcia film. Ciało doświadcza wówczas przelotnej reakcji adrenalinowej. To samo może się nam przytrafić, jeśli weźmiemy jakiś kłębek nitek za pająka: adrenalina napływa nawet wtedy, jeśli pająk jest tylko wytworem wyobraźni.

29/60

Dochodzi do stymulacji – nawet jeśli niebezpieczna sytuacja nie dzieje się naprawdę.

Równie szybką drogą do uzależnienia się od adrenaliny jak przeraża- jące, makabryczne przekazy, może stać się poszukiwanie przyjemności za pomocą zewnętrznego pobudzenia. Ciało postrzega stymulację now- ymi bodźcami jako stres, zaś hormony stresu oddziałują na organizm jak każdy inny narkotyk, gdyż w odpowiedzi na nową sytuację wyzwalają euforię. To hormony przyjemności sprawiają, że inter- pretujemy wydarzenie jako porywające czy ekscytujące.

Ciągła pogoń za wytwarzaną przez hormony euforią powoduje to, co nazywamy pobudzeniem,które jest stanem zależności od neurohor- monów stresu. Dochodzi do niej wtedy, kiedy ktoś nieustannie poszukuje czegoś nowego, niezwykłego, innowacyjnego, frapującego zmysły. Taka osoba pędzi od jednego wysoce dramatycznego wydar- zenia do drugiego. Skutek jest taki, że człowiek zaczyna uważać nadmi- erną stymulację za normę, a wszystko, co słabsze odtego hormonalne- go upojenia, za nudne i rozczarowujące.

W końcu adrenalina wciąga bez reszty. Tak jak alkoholik potrzebuje alkoholu, nałogowiec adrenaliny jest fizycznie i psychologicznie uza- leżniony od regularnych dawek tego hormonu. Podobnie w przypadku większości pozostałych uzależnień od różnych substancji chemicznych, uzależnienie od adrenaliny oddziałuje nadzwyczaj destrukcyjnie na ciało. Osoba, która wychodzi z takiego uzależnienia, zazwyczaj cierpi na poważne objawy głodu narkotycznego.

DWIE PODSTAWOWE ZASADY ODNOSZĄCE SIĘ DO STRESU

Musimy sobie wyraźnie uświadomić,że ciało postrzega stres wyt- worzony przez dobre doświadczenia dokładnie tak samo, jak pod- chodzi do stresu spowodowanego doświadczeniami negatywnymi. Musimy też zrozumieć następujące zasady:

30/60

Zasada 1: Stres stresowi nierówny

Pewne stany emocjonalne mają o wiele bardziej niszczący wpływ niż inne. Zarówno radość, jak i smutek, przeżywane w skrajnym natężeniu, wywołują stres, lecz intensywny żal działa o wiele bardziej destrukcyjnie niż intensywna radość! Mamy w ciele coś w rodzaju miernika stresu. Emocje, które nas najbardziej niszczą, to wściekłość, brak przebaczenia, depresja, gniew, zamartwianie się, frustracja, lęk, żal i wina.

Zasada 2: Musimy się nauczyć, jak wyłączać stres

Musimy też zrozumieć, że hormonów stresu przybywa w ciele, gdy nie potrafimy wyłączyć reakcji stresowej. Reakcja ta ma pozytywny skutek tylko wtedy, kiedy doznaje się jej przez krótki czas. Przedłuża- jąca się reakcja stresowa ma na dłuższą metę zawsze negatywny wpływ na organizm.

3 WYŁĄCZ NAPŁYW HORMONÓW STRESU!

Nigdy nie zapomnę słów pewnego profesora psychiatrii uczelni medycznej. Wcześniej przez wiele lat pracował jako dermatolog i wyleczył licznych pacjentów cierpiących na łuszczycę. Podszedłem kiedyś do niego przy okazji i zapytałem, czemu porzucił dermatologię i zajął się psychiatrią. Odpowiedział, że praca dermatologa doprowadz- iła go do wniosku, że wielu pacjentów cierpiących na łuszczycę i wyprysk skórny tak naprawdę „płacze poprzez skórę”. Innymi słowy, ludzie ci z takiego czy innego powodu nie byli w stanie wypłakać się ot- warcie, mimo że przeżywali wydarzenia, które upoważniały ich do wylania łez. Ludzie ci uwalniali swój smutek poprzez skórę, gdzie ujawniał się w postaci bolesnych czy drażniących wysypek.

Badania wykazały, że nagłe wystąpienia łuszczycy czy egzemy po- jawiają się częściej, kiedy ktoś poddany jest stresowi. W gruncie rzeczy wyprysk nazywa się czasem „wrzeniem” skóry. Stres nasila tę dolegliwość.

Chociaż nie jestem dermatologiem, radzę wam uważać, kiedy skóra zacznie płakać. Przestrzegam was jako lekarz: nauczcie się wyłączać stres!

JAK POSTRZEGASZ ŚWIAT?

Stres powodują nie tyle same wydarzenia i doświadczenia, ile sposób postrzegania przez jednostkę okoliczności zaistniałych w jej życiu. Poziom stresu u danej osoby ma wiele wspólnego z tym, co dana osoba sądzi.

Chciałbym wyjaśnić to szerzej.

To, co jeden człowiek mógłby uznać za stresujące, w oczach innej os- oby może w ogóle na takie nie wyglądać. Jedna osoba, planując wydać obiad na czterdzieści osób, podejdzie do tego spokojnie, będą ją

32/60

cieszyć wszystkie etapy przygotowań, jak również fakt, że jest gos- podarzem takiego przyjęcia. Kogoś innego może ogarnąć całkowita panika na myśl o podjęciu cichym obiadem sześciu osób.

Czy wydanie przyjęcia ma w sobie z natury coś stresującego? Nie. Czy liczba osób zaproszonych na obiad albo fakt, że jest on uroczysty czy też nieoficjalny, kryje w sobie jakiś szkodliwy czynnik? Nie.

Różnica sprawiająca, że jakieś wydarzenie jest stresujące albo nie, kryje się w postrzeganiu – i kryje się też w tym, co dana osoba uważa za ważne w samym wydarzeniu, jego potencjalnych konsekwencjach oraz wysiłku, jaki trzeba w to wydarzenie włożyć.

Ktoś powiedział mi ostatnio:

– Nie rozumiem tego. W piątek budzę się kompletnie wyczerpany i brnę przez dzień, nie mogąc się doczekać weekendu. Wieczorem padam na łóżko, wdzięczny, że mogę się wyspać i że następnego dnia nie muszę iść do pracy. W sobotę rano budzę się wcześniej,niż zwykle wstaję do pracy, wpadam po uszy w sprawy domowe, a potem biegam po sklepach, czasem wykroję też chwilę na poranną kawę z przyja- ciółmi albo wyskoczę po południu do kina i na kolację ze znajomymi. Na koniec dnia zrobiłem tyle samo albo i jeszcze więcej niż w pracy, jak zawsze jestem bez przerwy w ruchu, rozmawiam z tyloma ludźmi co w ciągu tygodnia i wypełniam prawie tyle zadań co w pracy, albo i więcej, a pod koniec dnia nie jestem w ogóle zmęczony. Jak to możliwe?

– Nie uważasz soboty za dzień roboczy – odparłem. – To kwestia percepcji. Postrzegasz poniedziałek, wtorek, środę, czwartek i piątek jako dni pracy, a ta, jak sądzisz, oznacza wysiłek, odpowiedzialność, rygorystyczny plan dnia, intensywne skupienie i różne inne rzeczy, które uważasz za trudne. Sobotę postrzegasz jako dzień zabawy i uważasz, że zabawa oznacza rozrywkę, przyjaciół, zakupy i „zabawę w dom”. To, co sądzisz, to, co postrzegasz, decyduje o tym, ile przeżyjesz stresu, zaś natężenie stresu decyduje o tym, jak zmęczony czujesz się pod koniec dnia.

33/60

Pewien człowiek powiedział mi kiedyś, że grając zawodowo w meczu futbolu, pod koniec gry był obolały, ale niespecjalnie zmęczony – lecz godzina załatwiania rachunków zupełnie go wykańczała, do tego stopnia, że musiał się zdrzemnąć. Czy płacenie rachunków jest bardziej stresujące niż gra w piłkę? Nie. Ten mężczyzna uznawał futbol za ek- scytujący, zaś płacenie rachunków uważał za nudne i trudne. To, co sądził o każdej z tych aktywności, decydowało o tym, jaki stres przeży- wał w ich trakcie.

Jeśli chodzi o stres, najistotniejsze jest to, co się sądzi.

Dwaj nowojorscy psychiatrzy, dr Thomas Holmes i dr Richard Rahe, zauważyli, że nawet pozytywne i upragnione wydarzenia i doświad- czenia – takie jak małżeństwo czy narodzenie się dziecka – mogą po- wodować stres . Jak to możliwe? Wchodzi tu w grę to, co sądzimy o takim szczęśliwym wydarzeniu.

Pomyślcie o tym przez chwilkę. Czy podczas ceremonii zawarcia małżeństwa drżały wam ręce? Czy trzęsły się wam kolana i czy mieliście sucho w ustach? Czy pociły się wam dłonie?

Czy choć trochę przypominało to reakcję emocjonalną, jakiej dozn- aliście, kiedy ostatnio musieliście zjechać na pobocze z powodu korka?

Wszyscy słyszeliśmy opowieści o ludziach, którzy przeżyli zawał serca na wieść o tym, że wygrali na loterii, albo kiedy dowiedzieli się, że wraca do domu rzekomo nieżyjąca czy też dawno niewidziana ukochana osoba. Wszyscy słyszeliśmy historie o kimś, kto zmarł w trakcie stosunku seksualnego. Badacz stresu Robert Sapolsky napisał: „Jak to się dzieje, że radosne wydarzenia mogą nas uśmiercić tak samo jak nagłe nieszczęście? Najwyraźniej dlatego, że są do siebie pod pewnym względem podobne. Skrajny gniew i radość w odmienny sposób oddziałują na fizjologię rozrodu,na wzrost, i najprawdopodob- niej na układ odpornościowy, ale jeśli chodzi o układ krążenia, ich wpływ jest dosyć zbliżony” .

Te zjawiska leżą u podstaw poglądu owięzi między emocjami, które odczuwamy, a naszym samopoczuciem fizycznym.

34/60


WYTWARZANIE SIĘ NAWYKÓW MENTALNYCH

Czy obudziliście się kiedyś, myśląc o jakimś szczególnie bolesnym wydarzeniu z przeszłości, a potem uświadomiliście sobie, że trudno wam przychodzi ogarnięcie porannych zadań, tak jakby to raniące wydarzenie miało miejsce dzień wcześniej? Sny często wyzwalają przeszłe wspomnienia, zaś u wielu ludzi samo wspomnienie dawnych zranień i krzywd wywołuje w ciele reakcję stresową.

Mózg tak naprawdę nie rozróżnia – biochemicznie – czy wspomni- enie pochodzi z dawnej czy bliskiej przeszłości. Myśl o przeszłym zdar- zeniu przekłada się na kod biochemiczny, a ciało reaguje na substancje chemiczne. Ciało nie wie, czy wydarzenie ma miejsce obecnie, czy też doszło do niego piętnaście lat temu. Samo myślenie o dawnych, głębokich emocjonalnych zranieniach może wywołać w ciele taką reak- cję, jakby te rany zadawane były w tym właśnie momencie.

Ponadto im dłużej rozmyślamy o dawnych zranieniach i ciosach,tym bardziej wpływa to na wytworzenie się w umyśle pewnego nawyku mentalnego, przez co reakcja stresowa pojawia się szybciej za każdym razem, kiedy pozwolimy starym emocjom ujawnić się na nowo. Ciało wciąż od nowa odczuwa ból wywołany wyrzuceniem z pracy, brakiem awansu czy odmową rozwodu. W gruncie rzeczy dzieje się to za każdym razem, kiedy ktoś przywołuje żywe wspomnienie danego wypadku i związanych z nim emocji.

To dlatego nierzadko bywa tak, że po poważnym kryzysie życiowym, na przykład po gwałcie albo po śmierci ukochanej osoby, u dotkniętego tą traumą człowieka powstaje choroba, która ciągnie się przez miesiące, a nawet lata.

Niektórzy, w tym także lekarze, lekceważą znaczenie chorób wynikłych ze związku psychiki i ciała, inaczejdolegliwości psychoso- matycznych. Wielu lekarzy uczyło się na studiach, że takich chorób w ogóle nie ma – że wszystkie są wytworami wyobraźni. Prawda jednak jest inna – takie dolegliwości istnieją. Mogą oczywiście mieć swój

35/60

początek w wyobraźni czy w zachodzących w umyśle procesach postrzegania i sądzenia – ale kończą się całkowicie realnymi chorobami ciała. Porozmawiajcie z kimkolwiek, kto całe lata cierpiał na chorobę psychosomatyczną,a potwierdzi, że jest ona równie bolesna i przykra jak każda inna choroba; czasami nawet tego typu schorzenia są bardziej bolesne i sprawiają więcej cierpienia. Badania medyczne coraz dobitniej wykazują, że większość chorób, nie tylko niektóre, może mieć początek w oddziaływaniu psychiki na ciało.

BADANIA MEDYCZNE CORAZ DOBITNIEJ WYKAZUJĄ, ŻE WIĘKSZOŚĆ CHORÓB, NIE TYLKO NIEKTÓRE, MOŻE MIEĆ POCZĄTEK W ODDZIAŁYWANIU PSYCHIKI NA CIAŁO.

Do zaburzeń psychicznych, które mają związek z długotrwałym stresem, należą ogólnie pojętezaburzenia lękowe, ataki paniki, za- burzenia postresowe, depresja, fobie, zaburzenia obsesyjno-kompulsy- wne (nerwice natręctw) oraz inne, rzadsze choroby psychiczne.

Długotrwały stres może się też przejawić w formie fizycznych chorób i dolegliwości. Igranie z chronicznym stresem naraża niemal każdy układ narządów ciała na poważne ryzyko. Pozostawiony samemu sobie chroniczny stres może wywrzeć wpływ na cały szereg fizycznych dolegliwości:


• kłopoty z sercem i naczyniami – nadciśnienie
– kołatanie serca
– arytmie

– zawroty głowy i uczucie pustki w głowie

– zespół wypadania płatka zastawki mitralnej(utrata napięcia mięśniowego zastawki mitralnej serca, co może prowadzić do wycieku okołozastawkowego)

– napadowy częstoskurcz przedsionków (arytmia)

36/60

– przedwczesne skurcze przedsionkowe lub komorowe (nieregu- larny rytm serca)

• kłopoty żołądkowo-jelitowe
– refluks żołądkowo-przełykowy
– wrzody
– zapalenie żołądka i jelit
– zgaga
– niestrawność
– zaparcia
– biegunka i rozregulowanie jelit
– zespół jelita drażliwego
– nieswoiste zapalenie jelit(czyli wrzodziejące zapalenie jelita grube-

goi choroba Leśniowskiego-Crohna) • bóle głowy
– migrenowe bóle głowy
– napięciowe bóle głowy

• choroby skóry
– łuszczyca
– egzema (wyprysk skórny)
– pokrzywka
– trądzik
• układ moczowo-płciowy
– przewlekłe zapalenie gruczołu krokowego (infekcja prostaty) – przewlekłe i nawracające infekcje grzybicze
– częste oddawanie moczu
– utrata popędu płciowego i impotencja
– częste infekcje dróg moczowych
– niższy poziom progesteronu i testosteronu
• bóle i zapalenia
– przewlekłe bóle pleców
– ból włókien mięśniowych
– przewlekłe zespoły bólowe
– zapalenie ścięgna

37/60

– zespół cieśni nadgarstka
– zespół TMJ (napięcie stawu skroniowo-żuchwowego)
• problemy z układem oddechowym
– przewlekłe lub nawracające przeziębienia, infekcje zatok, bóle

gardła, infekcje uszu
– przewlekłe lub nawracające zapalenie płuc, zapalenie oskrzeli – astma
– skurcze oskrzeli
– krótki oddech
– hiperwentylacja
• osłabienie odporności
– ciągłe zmęczenie
– przewlekłe i nawracające infekcje różnego rodzaju

 

Osłabienie odporności, spowodowane przedłużającym się stresem, może objawić się na wiele innych sposobów, może też wiązać się z takimi chorobami jak mononukleoza lub wirus Epsteina-Barr,CMV (cytomegalowirus), alergie pokarmowe i wywołane czynnikami śro- dowiskowymi, jak również choroby autoimmunologiczne, takie jak gościec przewlekły, toczeń, choroba Gravesa-Basedowa orazstwardni- enie rozsiane. Badania medyczne dowiodły, że ludzie żyjący pod wpły- wem długotrwałego stresu są bardziej narażeni na ryzyko wystąpienia chorób wirusowych i bakteryjnych niż ci, których taki stres nie dotyka. Ciała osób zestresowanych są o wiele bardziej podatne na rozwój in- fekcji bakteryjnych, wirusowych, pasożytniczych i grzybiczych.

 

STRES A POSZCZEGÓLNE SCHORZENIA

Związek z rakiem

Pierwszą linią obrony organizmu przed komórkami rakowymi, jak również przed wirusami, bakteriami i grzybami są naturalni obrońcy organizmu, „komórki-zabójcy” wytwarzane przez układ

38/60

odpornościowy. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że komórki rakowe występują u wszystkich ludzi. Większość z nas jednak ma zdrowy układ odpornościowy, który skutecznie i sprawnie niszczy te niebezpieczne komórki. Obecne w ciele „komórki-zabójcy” wytwarzane przez układ immunologiczny atakują komórki rakowe, zanim te zdążą uformować guz.

Głównym sposobem zapobiegania rakowi jest posiadanie silnego i zrównoważonego układu odpornościowego, który jednak może ulec uszkodzeniu pod wpływem stresu.

Związek z chorobami autoimmunologicznymi

Wiele się mówi o wzmacnianiu odporności, ja jednakchciałbym podkreślić, jak ważna w odniesieniu do układu odpornościowego jest równowaga. Mózg reguluje odpowiedź immunologiczną organizmu, kiedy zaś ten regulacyjny wpływ zostanie zakłócony, może to skutkować nie tyle osłabieniem reakcji immunologicznych (czyli mniejszą aktywnością obecnych w ciele „komórek-zabójców”), lecz nadmierną stymulacją tych reakcji. W takim wypadku system odpornościowy działa na najwyższych obrotach – tak jakby zablokował się pedał gazu, przez co układ pozostaje wciąż na najwyższym biegu. W wyniku tego system immunologiczny organizmu zwraca się nie tylko przeciw bakteriom, wirusom, pasożytom, grzybom i komórkom rakow- ym, lecz atakuje także zdrowe komórki. Ostatecznie skutkuje to zapale- niem autoimmunologicznym, takim jak gościec przewlekły czy toczeń.

Co powoduje uszkodzenie regulacyjnego wpływu mózgu w zakresie odporności? Jednym z głównych czynników zakłócających ten wpływ jest chroniczny stres!

Związek z alergiami

Wszystkie choroby alergiczne, w tym alergiczny nieżyt nosa, alergie pokarmowe, wysypki, wyprysk skórny i astma, mają bezpośrednie powiązanie z układem odpornościowym organizmu. Choroby te są wskazówką, że układ odpornościowy się pogubił, w wyniku czego

39/60

reaguje na zasadniczo nieszkodliwą substancję tak, jakby była niebezpieczna. Przyczyną tej pomyłki może być nadmierny stres. Or- ganizm postrzega wówczas alergeny takie jak kurz, drobinki skóry zwi- erzęcejoraz pleśń jako niebezpieczne, inwazyjne substancje, a system odpornościowy przypuszcza na nie szturm. Podczas tego ataku białe krwinki (komórki tuczne) uwalniają histaminy, które z kolei wywołują objawy takie jak kichanie, łzawienie, katar oraz zatkanie nosa. Ciało robi, co w jego mocy, by usunąć drażniący je element.

Jeżeli alergen występuje w pokarmach albo napojach, organizm, próbując pozbyć się drażniącej substancji, stymuluje układ trawiennyoraz wywołuje reakcje skórne. Ta odpowiedź ciała w swej na- jgroźniejszej formie może sprowokować reakcję anafilaktyczną i śmi- erć –do tak krańcowych reakcji mogą pobudzić organizm użądlenia owadów – os i pszczół, leki takie jak antybiotyki oraz niektóre pokarmy, na przykład owoce morza i orzeszki ziemne.

Związek ze schorzeniami skóry

Wiele różnych badań wykazało, że stres, podobnie jak i inne czynni- ki psychologiczne, powiązany jest z wystąpieniem i zaostrzeniem ob- jawów u pacjentów chorych na łuszczycę .

Łuszczyca przypomina wulkan, który wybucha pod naporem niedostrzegalnych sił buzujących pod powierzchnią czyjegoś życia. Ci- ało uwalnia lęk, frustrację, gniew i inne toksyczne emocje. Wystąpienie bolesnej, powodującej swędzenie łuszczycy to silny sygnał buntu prze- ciw wysokiemu natężeniu stresu, który przeżywa chory.

Dobrze udokumentowany jest też związek pomiędzy stresem a trądzikiem. Trądzik na tle stresowym częściej niż w jakiejkolwiek grupie wiekowej i warstwie społecznej pojawia się u kobiet w średnim wieku, które wspinają się po drabinie korporacyjnej. Występuje też powszechnie u studentów zdających końcowe egzaminy, u ludzi, których praca jest wysoce stresująca, oraz u tych, którzy w pośpiechu starają się zdążyć na termin z jakimś zadaniem .

40/60

Jedno z wielkich, prowadzących do komplikacji niebezpieczeństw, jakie niosą ze sobą te reakcje skórne, polega na tym, że łuszczyca, eg- zema i trądzik na tle stresowym powodują perforację skóry. Schorzenia te, zwłaszcza w fazie wykwitu, tworzą w skórze małe, ot- warte ranki, które umożliwiają wnikanie w ciało drobnoustrojom, co może łatwo doprowadzić do infekcji. Infekcje nabyte poprzez skórę są często bardzo trudne do wyleczenia i mogą też, choć rzadko, stać się przyczyną śmierci. Literatura medyczna ostatnich stu lat odnotowuje pewną liczbę śmiertelnych przypadków zarażenia gronkowcem po oparzeniach i innych schorzeniach skórnych, szczególnie jeśli otwarta rana znajdowała się na głowie albo na twarzy. Zatrucie organizmu wynikłe z infekcji w wielu z tych przypadków przeniosło się bezpośred- nio na mózg.

Odnosi się to także do tych przypadków, kiedy ochronną warstwę skóry niszczy oparzenie trzeciego stopnia, gdyż wtedy mogą wniknąć w ciało wszelkiego rodzaju mikroorganizmy.

Jest niezmiernie ważne, by nie traktować wykwitów skórnych lekceważąco.

Oczywiście stres ujawnia się na skórze nie tylko w postaci choroby. Zwykle żłobi charakterystyczne ślady na twarzy, zostawia po sobie podpis w postaci zmarszczek, które pojawiają się na czole i w kącikach ust. Te zmarszczki nie wygładzają się nawet wtedy, gdy człowiek po- grążony jest we śnie.

Związek z innymi chorobami

Jeżeli ktoś wciąż pozostaje pod wpływem stresu, zaciska w nocy szczęki i zgrzyta zębami. Wiele osób mających kłopoty ze stawem skroniowo-żuchwowym(zespół TMJ)to ludzie zestresowani.

Według pewnego badania medycznego 80 procent osób dotkniętych stwardnieniem rozsianym przyznawało, że doświadczyło groźnych i stresujących wydarzeń życiowych, które miały miejsce rok przed wys- tąpieniem choroby. W porównaniu z grupą kontrolną (osoby

41/60

niechorujące na stwardnienie rozsiane) podobne wypadki spotkały tylko 35 do 50 procent badanych .

Chociaż stres niekoniecznie musi stanowić znaną przyczynę pew- nych chorób, badania wykazały, że wpływa na poważne nasilenie bólu i cierpień w chorobach autoimmunologicznych, w tym przy gośćcu przewlekłym, stwardnieniu rozsianym, łuszczycy i chorobie Gravesa- Basedowa .

 

ZAPCHANA SZAFA

Czy macie w domu szafę lub kredens, w którym w pośpiechu chow- acie czasem różne rzeczy – na przykład kiedy przygotowujecie się na przybycie gości albo sprzątacie dom przed przyjęciem? Większość z nas ma szuflady na rupiecie albo składziki na różne drobiazgi. Gro- madzimy tam rzeczy do dnia, kiedy nie możemy już domknąć szuflady albo drzwi do szafy.

To samo odnosi się do naszego życia emocjonalnego. Jeżeli ktoś rok po roku upycha w sobie toksyczne emocje, nadejdzie w końcu dzień, kiedy te ukryte emocje wyleją się na zewnątrz.

JEŻELI KTOŚ ROK PO ROKU UPYCHA W SOBIE TOKSYCZNE EMOCJE, NADEJDZIE W KOŃCU DZIEŃ, KIEDY TE UKRYTE EMOCJE WYLEJĄ SIĘ NA ZEWNĄTRZ.

Żadne uzależnienie od hormonów stresu nie kończy się dobrze. Jego rezultat to zły stan zdrowia charakteryzujący się osłabieniem układu immunologicznego, kłopotami z sercem i przedwczesnym starzeniem .

UZALEŻNIAJĄCA MOC HORMONÓW STRESU

Wspomniałem już, że adrenalina wywołuje równie silną euforię co morfina i działa chemicznie na ciało w bardzo podobny sposób, korzystając z tych samych receptorów.

42/60

Hormony stresu działają trochę jak marchewka zawieszona przed pyskiem osła. Gdyby udało nam się kiedyś pochwycić marchewkę, odczuwalibyśmy zawód. Jej zdobycie wcale nie przynosi takiej satys- fakcji, jakiej byśmy oczekiwali, natomiast pościg za nią ożywia nas i pobudza. Osoby uzależnione od hormonów stresu nie rezygnują z pościgu – smakuje im on lepiej niż marchewka. Wciąż szukają nowego celu, do którego mogłyby dążyć.

Ludzie uzależnieni od hormonów stresu często odnoszą w swojej karierze duże sukcesy, ponieważ zawsze wysilają się, by zdobywać nowe cele, albo ścigają nową zdobycz, co daje im chwilową emocjonal- ną euforię. Lubią dreszcz pogoni, czy to będzie pogoń za karierą, za stylem życia, celem finansowym, czy za jakąś inną nagrodą.

Emocjonowanie sięekscytującym wydarzeniem sportowym czy oglądanie filmu akcji może być zabawne – przez chwilę, jednak uwewnętrznienie stanu nieustannego pobudzenia może wprowadzić człowieka na ścieżkę wiodącą do całkowitego wypalenia. Zapamiętajcie na zawsze: serce, układ nerwowy i różne inne narządy ciała reagują na wydarzenia niosące ze sobą pozytywny stres w dokładnie taki sam sposób, jak reagują na wypadki nacechowane stresem negatywnym.

Inne osoby uzależnione od hormonów stresu nie dążą do określo- nych celów, lecz za to wydają się przeżywać niemal nieustanne kryzysy emocjonalne. Przeżywają życie, biegnąc od jednej emocjonalnej kata- strofy do drugiej – w garnku zawsze wrze, zawsze trwa jakieś zamiesz- anie; relacje ciągle naznaczone są konfliktem i zmianą; nie ma końca wtrącaniu się i kontrolowaniu. Czy zastanawialiście się kiedykolwiek, czemu niektórzy ludzie nie wyglądają nigdy na zrelaksowanych – niemal zawsze denerwują się jakimś problemem albo sprawą? Powo- dem może być fakt, że ktoś taki żyje w podwyższonym napięciu emoc- jonalnym już tak długo, że uzależnił się od hormonów stresu.

Byłem świadkiem, jak pewna nastolatka spowodowała chaos w całej rodzinie, zachodząc w ciążę, zaś jej brat wtedy wywołał prawdziwą burzę,przyznając się, że bierze narkotyki. Ojciec przez cały czas chodził

43/60

gniewny, matka natomiast była pogrążona w nieustannej depresji. Czasem cała rodzina może żyć „w euforii” wynikającej z podwyższone- go poziomu hormonów stresu – stres jednej osoby wpływa na wyt- worzenie silniejszego stresu u wszystkich członków rodziny, aż w końcu wszyscy uzależniają się od adrenaliny i kortyzolu.

 

DOTRZEĆ DO KORZENI STRESU

Jeżeli żyjecie w stanie nieustannego pośpiechu i zagrożenia, to całkiem możliwe, że uzależniliście się od hormonów stresu. Na razie możecie czuć się dobrze, biorąc za dużo na swoje barki, pamiętajcie jednak, że w końcu może was to przygnieść.

U korzeni uzależnienia od stresu leży potrzeba dobrego, a przynajm- niej lepszego samopoczucia. Ludzi dotkniętych tym uzależnieniem za- czyna tak pochłaniać spełnianie swoichpragnień, by czuć się szczęśli- wym emocjonalnie, że w końcu przestaje do nich docierać, co naprawdę najbardziej liczy się dla nich w życiu. Więcej informacji, jak sobie z tym radzić, zamieszczam w późniejszych rozdziałach poświęco- nych przebaczeniu, zafałszowanemu myśleniu i miłości.

Przystańcie na chwilę i pomyślcie, czego naprawdę pragniecie. Naj- prawdopodobniej nie będą to dobra materialne, nowe doświadczenia, chemicznie wywołana euforia czy jakiś inny atrybut zazwyczaj kojar- zony ze stylem życia na pełnych obrotach. Mieszkam na Florydzie, toteż znaczący procent moich pacjentów to ludzie starsi. Kiedy życie zbliża się ku końcowi, ludzie często dokonują rewizji swoich pri- orytetów i zaczynają skupiać się na tym, czego naprawdę pragną:

• pokoju z Bogiem

• pełnych miłości relacji w rodzinie i dobrego zdrowia (co oznacza energię i trwałą siłę)

• pokoju umysłu
• radosnych, prostych przyjemności • czasu dla przyjaciół

44/60

• posiadania celu w życiu, co zwykle oznacza rozmyślne dawanie innym

Pod koniec życia ludzie uświadamiają też sobie, czego na pewno nie chcą: życia w atmosferze kłótni, obelg lub agresji; zbyt napiętego planu dnia; zbyt wielu zobowiązań i odpowiedzialności; przemęczenia i osła- bienia; utraty zainteresowania życiem, apatii lub dotkliwego braku ambicji i celów; utraty celu w życiu lub też życia pozbawionego duchowości.

Po co czekać na diagnozę śmiertelnej choroby albo na starość, żeby przeżywać życie tak, jak się chce? Po co zwlekać z uzyskiwaniem emoc- jonalnej satysfakcji i ze zdrowym życiem, którego naprawdę się pragnie?

 

4. NAJGORSZE, CO MOŻE PRZYDARZYĆ SIĘ TWEMU SERCU

Wiele lat temu przyszedł do mnie pewien pastor. Karl zażywał trzy leki na nadciśnienie, jednak nie zdołały one usunąć choroby. Odwiedz- ił już wielu lekarzy, lecz żaden z nich nie znalazł odpowiedzi na pytan- ie, jak na stałe zapanować nad zatrważająco wysokim ciśnieniem krwi u Karla.

Stan Karla był zmienny – czasami miał ciśnienie w normie, lecz w jednej chwili potrafiło ją przekroczyć, tak że poziom ciśnienia skur- czowego wynosił ponad 200 (norma to poniżej 140), a poziom ciśni- enia rozkurczowego ponad 130 (normalnie jest to mniej niż 90).

Mam taki zwyczaj, że znajdujemy wraz z personelem czas, by porozmawiać z pacjentami takimi jak Karl i dowiedzieć się, czy coś wpływa na emocje pacjenta, wywołując konkretną chorobę czy stan. Wciąż spotykamy się z sytuacjami, kiedy okazuje się, że choroba ma bliski związek z jakimś wstrząsem emocjonalnym. Innym razem u pod- staw schorzenia leżą czynniki fizyczne, które też mogą odpowiadać za zły stan zdrowia tylko częściowo. Karl nie był otyły, toteż brakło tej jednoznacznej, oczywistej przyczyny nadciśnienia.

Usiadłem z Karlem do rozmowy i wypytałem go w szczególności o wydarzenia, jakie miały miejsce w jego życiu w czasie, kiedy lekarz po raz pierwszy zdiagnozował u niego kłopoty z ciśnieniem. Karl pow- iedział, że stracił pełnioną przez niego posługę duszpasterską po szczególnie gwałtownym rozłamie w kościele. Opuszczał stanowisko przepełniony wielkim gniewem na ludzi, którzy przejęli władzę nad jego kościołem.

Nie byłem zaskoczony tym wyznaniem. Odkryłem w ciągu lat, że pastorzy i inne osoby mocno zaangażowane w życie eklezjalne i pracę

46/60

charytatywną często mają trudności z przebaczeniem tym, którzy w ich opinii zranili ich czy pobłądzili duchowo. Wielu tych ludzi odznacza się głęboką wrażliwością i oddaniem i rani ich do głębi, kiedy czują, że zostali źle osądzeni, niesprawiedliwie skrytykowani, potępieni albo fałszywie oskarżeni. Zamiast omówić fakt, że zostali zranieni, uwewnętrzniają uczucia i pozwalają im zmienić się wwybuchową mieszankę gniewu i wrogości.

Omówiłem z Karlem tę sprawę, przekonując go, że z medycznego punktu widzenia powinien przebaczyć tym, którzy go zranili. Nie byłem przygotowany na to, że wzbierze w nim nagła wściekłość. Jak wybuchający wulkan, wydał z siebie krzyk tak głośny, że usłyszano go w całym biurze.

Gniewne krzyki Karla trwały przez dłuższy czas, przerywane deklaracjami zapiekłej nienawiści wobec tych, którzy „obrabowali” go z jego kościoła i „poniżyli” go jako pastora. W końcu trochę się uspokoił, w pełni wyładowawszy tłumione emocje, być może po raz pierwszy od czasu, kiedy kilka lat temu zrezygnował ze stanowiska pastora. Po wybuchu wyznał, że wie, iż powinien przebaczyć, i że wreszcie czuje, że potrafi to zrobić.

Karl zaczął wypowiadać słowa przebaczenia wobec poszczególnych ludzi, ku którym żywił wrogość przetrzymywaną w więzieniu serca. Po piętnastu minutach ciśnienie krwi, które wynosiło 220/130, kiedy Karl wszedł do gabinetu, spadło do 160/100. Twarz pacjenta, dotąd niemal wciąż spięta i ponura, rozluźniła się do tego stopnia, że wyglądał jak inny człowiek.

 

ZA CO WARTO UMRZEĆ?

Wrogość, wściekłość i gniew niewątpliwie zajmują wierzchołek listy toksycznych emocji, które wytwarzają krańcowe reakcje stresowe. Słowa wrogość używamy często, by określić kilka niszczących emocji naraz. Z formalnego punktu widzenia wrogość definiuje się jako

47/60

uczucie nienawiści, złej woli, nieprzyjaźni etc.; jako antagonizm . To długotrwały, nieprzemijający stan – coś w rodzaju ugruntowanego światopoglądu.

Pełen wrogości człowiek prawdopodobnie będzie wpadał w gniew i nadmiernie irytował się zwykłymi rzeczami, którymi inni w ogóle się nie przejmują. Kardiolog dr Robert Eliot opisał pełną wrogości osobę jako rozgrzany reaktor,który spala energię wartą dolara na stres wart dziesięć centów .

W roku 1980 dr Redford Williams z kolegami z DukeUniversity dowiedli, że uzyskanie wysokiego wyniku na pięćdziesięciopunktowym teście wrogości było powiązane z zaawansowanym stadium choroby wieńcowej.

Test wrogości wykorzystany w badaniu wchodzi w skład MMPI (Minnesota MultiphasicPersonality Inventory) i jestpowszechnie stosowanym testem psychologicznym, który po raz pierwszy wykorzys- tano w latach pięćdziesiątych XX wieku. Doktor Williams udoskonalił ten test, definiując trzy wyraźnie sprecyzowane kategorie wrogich reakcji: postawy,emocje i zachowanie.

Główną charakterystyczną dla wrogości postawą, jaką wyodrębnił, był cynizm, czyli nieufność wobec motywów innych ludzi, na- jważniejszą emocją był gniew, zaś podstawowe wrogie zachowanie to agresja.

Agresja przejawia się w działaniu fizycznym, lecz niekoniecznie w takim, które opisalibyśmy jako gwałtowne. Agresja może się wyrażać subtelnie, przybierając maskę nadąsanej pozy albo poniżania czy też sprzeczki.

Doktor Williams zalecał zsumować wyniki tych trzech części skład- owych – postaw, emocji i zachowania – co daje ogólną ocenę stopnia wrogości .

Wiele przepełnionych wrogością osób nie wierzy, że są gniewne, cyniczne, agresywne. Ludzie ci opisują siebie jako „sfrustrowanych”

48/60

lub „wycieńczonych”. Frustracja jest jednak bardzo często jedną ze stron gniewu, podobnie jak niecierpliwość.

Faktem jest, że większość ludzi ma w sobie więcej gniewu, niż sobie z tego zdaje sprawę. Wiele osób w dzisiejszym społeczeństwie w głębi siebie chowa gniew. Około 20 procent ogółu ludności – czyli jedna osoba na pięć! – cechuje się wrogością na poziomie na tyle wysokim, że jest ona niebezpieczna dla ich zdrowia. Kolejne 20 procent charak- teryzuje się bardzo niskim poziomem wrogości, zaś reszta populacji lokuje się gdzieś pomiędzy tymi krańcami .

 

OKOŁO 20 PROCENT OGÓŁU LUDNOŚCI – CZYLI JEDNA OSOBA NA PIĘĆ! – CECHUJE SIĘ WROGOŚCIĄ NA POZIOMIE NA TYLE WYSOKIM, ŻE JEST ONA NIEBEZPIECZNA DLA ZDROWIA.


Rozpiętość gniewu sięga od niewielkiej irytacji do morderczej wś- ciekłości. Jeżeli chcecie się przekonać, jaki macie poziom gniewu, zachęcam, byście wykonali test gniewu zamieszczony na końcu książki (Dodatek B). Jeżeli okaże się, że osiągnęliście przeciętny lub wysoki wynik, powinniście podjąć jakieś działania – wasze zdrowie jest w niebezpieczeństwie.

 

WROGOŚĆ A SERCE

Wrogość wytwarza w ciele całkiem realne reakcje fizjologiczne.

U ludzi przepełnionych wrogością organizm uwalnia do krwi więcej adrenaliny i noradrenaliny niż u osób, które takiego problemu nie ma- ją. Ogólnie rzecz biorąc, hormony te podwyższają ciśnienie krwi, gdyż zwężają naczynia krwionośne i przyspieszają czynność serca. Gniewni ludzie mają też podwyższony poziom kortyzolu. Jak odnotowano w poprzednim rozdziale, podwyższony poziom kortyzolu sprawia, że or- ganizm zatrzymuje sód, co jeszcze nasila problem podwyższonego ciśnienia krwi. Podwyższony poziom kortyzolu wpływa też na wzrost stężenia trójglicerydów i cholesterolu oraz zwiększa lepkość płytek

49/60

krwi – to wszystko zaś sprawia, że dana osoba jest bardziej podatna na choroby serca. Z czasem, jeżeli wrogość na trwałe wbuduje się w czyjąś tożsamość emocjonalną, kłopoty z ciśnieniem krwi będą się pojawiać coraz częściej.

Wojna, ze wszystkich ludzkich doświadczeń jedno z najbardziej stresujących, może u swoich ofiar powodować znaczny napływ hor- monów stresu. Sekcja zwłok przeprowadzona na żołnierzach zabitych podczas wojen w Korei i w Wietnamie wykazała, że u 75 procent z nich, choć byli w wieku dwudziestu pięciu lat i niższym, rozwinęła się już jakaś forma miażdżycy tętnic. Gdyby ci młodzi mężczyźni przeżyli, wewnętrzna emocjonalna wojna, jaka się w nich toczyła, z pewnością przyczyniłaby się do tylu zniszczeń w ich układzie sercowo-naczyniow- ym co prawdziwa wojna, w której brali udział .

Uszkodzenia powodowane przez wysokie ciśnienie krwi

Chciałbym zamieścić tu prosty, krótki wykład, który wyjaśni, dlaczego wysokie ciśnienie krwi jest tak niszczące.

Tętnice wieńcowe dostarczające krew do serca poddawane są praw- dopodobnie największemu naciskowi ze wszystkich naczyń w ciele. Za każdym uderzeniem serca arterie te rozpłaszczają się, podobnie jak to się dzieje z nieużywanym wężem strażackim. Potem z kolei prąd krwi rozdyma je do pełnej objętości. To zjawisko nacisku i rozpłaszczania powtarza się w ciągu jednego dnia ponad 100 tysięcy razy.

Hormony stresu oddziałują przede wszystkim na nabłonek tętnicy, zwany śródbłonkiem.Nabłonek ten składa się z pojedynczej warstwy komórek (komórki śródbłonka) i przypomina z wyglądu wyściółkę węża ogrodowego. Pojedyncza warstwa komórek jest mocna, lecz może zostać uszkodzona, jeżeli na ściankę naczynia wywrze się zbyt silny nacisk. Kiedy do tego dochodzi, krwinki białe, cholesterol oraz płytki krwi w pośpiechu naprawiają szkody. „Łatki” po tej naprawie tworzą tak zwane blaszki miażdżycowe. Do ścianki arterii mogą również przedostać się mikroskopijne cząsteczki LDL (złego) cholesterolu. Tam

50/60

ulegają utlenieniu i przyczyniają się do powstawania jeszcze większej ilości blaszek.

Z biegiem czasu do naprawionego obszaru śródbłonka mogą wniknąć włókna kolagenu i gładkie komórki mięśniowe, więżąc niczym w pułapce fibrynę (proteina ważna przy krzepnięciu krwi), wapń i inne minerały. Wszystko to sprawia, że ścianka naczynia grubieje i w końcu wybrzusza się w kierunku światła arterii.

Zbudowane z substancji tłuszczowych płytki miażdżycowewyścieła- jące tętnicę wieńcową mogą ulec pęknięciu.Kiedy taka płytka się rozry- wa, lepkie krwinki płytkowe łączą się w grudki i tworzą skrzeplinę wokół pękniętej cząsteczki. Ta kulka lepkiej krwi i tłuszczu staje się coraz większa, trochę jak kula śnieżna, która rośnie w miarę toczenia się po zboczu wzgórza. W końcu kulka może stać się tak duża, że blok- uje naczynie, może też uwolnić się i przemieścić w węższą część naczynia i tam je zatkać. Rezultatem jest atak serca.

Co dzieje się w czasie stresu? Do krwi uwalnia się adrenalina, pobudzając serce do przyspieszenia rytmu i mocniejszych uderzeń. Adrenalina zmusza również tętnice wieńcowe i serce do rozszerzania się w celu dostarczenia większej ilości tlenu i substancji odżywczych do mięśnia sercowego. Jeżeli tętnice wieńcowe wypełnione są płytkami miażdżycowymialbo jeśli ich ścianki uległy pogrubieniu na skutek uszkodzeń spowodowanych wysokim ciśnieniem krwi, to tętnice, zamiast się rozszerzać, ulegają zwężeniu.

Wyobraźcie sobie, że wasze serce szybko i mocno pompuje krew, starając się sprostać potrzebom mózgu i własnym, które domagają się większych ilości tlenu i glukozy. Jednak tętnice wieńcowe, zamiast poszerzyć się, powiększyć, tak jak to być powinno, zaciskają się, wskutek czego serce musi bić jeszcze mocniej i szybciej. Im szybciej i mocniej uderza, tym bardziej naczynia się zwężają! Końcowym rezultatem jest angina pectoris, zawał serca, arytmia lub uwolnienie skrzepu krwi, co prowadzi do całkowitego zatkania aorty i do nagłej śmierci.

51/60

ZGUBNY WPŁYW NIEKONTROLOWANEJ WROGOŚCI NA ZDROWIE

Liczne badania medyczne i naukowe wskazują na związek gniewu, wściekłości, wrogości i towarzyszących im emocji z chorobami serca. Chciałbym pokrótce przedstawić tu kilka z tych odkryć.

• Badania przeprowadzone w Finlandii wykazały, że wrogość to główny czynnik ryzyka i wskaźnik choroby wieńcowej. Dziewięciolet- nie badania uzupełniające prowadzone wśród ludności dowiodły, że u osób z wysokim wynikiem wrogości występowało prawie trzykrotnie większe prawdopodobieństwo śmierci na chorobę układu krążenia niż u osób o niskiej punktacji .

• Poziom wrogości może w istocie stanowić lepszy wskaźnik ryzyka wystąpienia choroby wieńcowej niż standardowe czynniki ryzyka, takie jak palenie papierosów, wysokie ciśnienie krwi i wysoki poziom cho- lesterolu. W badaniu, w którym mierzono poziom wrogości przy pomocy testu, wzięło udział około 800 mężczyzn w wieku mniej więcej sześćdziesięciu lat. 55 procent uczestników informowało, że w ciągu trzech lat badań kontrolnychprzynajmniej raz chorowali na serce.Jak twierdzą badacze, u mężczyzn, u których pomiar wrogości wskazał na- jwyższą punktację, występowało największe prawdopodobieństwo kło- potów z sercem .

• O badaniach, które wiążą gniew z wieńcową chorobą serca, donosi też IchiroKawachi z Harvard School of Public Health. Pisze on: „Ryzyko ataku serca u nękanych gniewem pacjentów jest stosunko- worównie wysokie jak u chorych na nadciśnienie czy u palaczy. Klini- cyści powinni przebadać pacjentów pod kątem historii gniewu i rozważyć wysłanie ich do psychologa czy na terapię uczącą radzenia sobie z gniewem” .

• O związku wrogości z chorobami serca donoszą też inni badacze. Ściśle rzecz biorąc, niedawno przedstawiony raport z badań wskazuje, że wrogość pociąga za sobą wyższe ryzyko wystąpienia chorób serca

52/60

niż palenie czy wysoki poziom cholesterolu. W powyższym badaniu przeprowadzonym na 774 mężczyznach, których średni wiek wynosił sześćdziesiąt lat, uczeni wzięli pod uwagę wszystkie tradycyjnie uzn- awane czynniki ryzyka wystąpienia chorób serca: palenie, wysoki poziom cholesterolu, wskaźnik WHR (stosunek obwodu talii do ob- wodu bioder), spożywanie alkoholu, skromne warunki socjalno- bytowe oraz wrogość. Odkryli, że wśród mężczyzn o wysokim poziomie wrogości przynajmniej 6 procent w trakcie badań co najmniej raz chorowało na serce (zawał serca lub hospitalizacja z powodu kłopotów z sercem). Współczynnik zachorowań na serce był znacząco wyższy niż współczynnik kłopotów z sercem powstałych pod wpływem jakiegokolwiek innego czynnika ryzyka .

ODMOWA ZAJĘCIA SIĘ TŁUMIONĄ WŚCIEKŁOŚCIĄ MOŻE UTOROWAĆ DROGĘ PRZEDWCZESNEJ ŚMIERCI.

• Odmowa zajęcia się tłumioną wściekłością może utorować drogę przedwczesnej śmierci. W trwających dwadzieścia pięć lat badaniach kontrolnych, w których wzięło udział 255 studentów medycyny z Uni- wersytetu Karoliny Północnej, dr John Barefoot – obecnie pracujący na DukeUniversity – odkrył, że ci studenci, u których punktacjaw standardowym teście osobowościwskazywała na najwyższy poziom wrogości, byli prawie pięć razy bardziej narażeni na śmierć z powodu choroby serca niż ich mniej przepełnieni wrogością koledzy. Prawdo- podobieństwo, że umrą przed pięćdziesiątką, było u nich siedem razy większe .

• W podobnych badaniach przeprowadzonych na studentach prawa okazało się, że ci, u których poziom wrogości był największy, narażeni byli na czterokrotnie większe ryzyko śmierci w ciągu następnych dwudziestu pięciu lat .

 

CZY JEST W TOBIE TŁUMIONA WROGOŚĆ?

53/60

Aby rozstrzygnąć, czy ktoś przypomina „rozgrzany reaktor” – czyli zazwyczaj żywi tłumioną wrogość i nieregularnie pojawia się u niego wysokie ciśnienie – dr Eliot korzysta z kilku testów. Poleca badanym grać w gry wideo i liczyć w pamięci, na przykład odejmować 7, za- czynając od 777. Uczestnicy badania mają też poddać się testowi wpły- wu zimna na organizm, wkładając ręce do lodowatej wody na siedem- dziesiąt sekund. Jeżeli w trakcie tych sprawdzianów ciśnienie krwi zn- acznie wzrośnie, zachodzi wysokie prawdopodobieństwo, że dana osoba to „rozgrzany reaktor” .

W czasie mojej praktyki lekarskiej przekonałem się, że większość odznaczających się wrogością ludzi w głębi duszy o tym wie, tyle że nadają temu, co czują, różne nazwy. Niektórzy mówią, że „są w gorącej wodzie kąpani” albo że „są porywczy”.

Inni tłumaczą, że mają wysoką motywację i dlatego są bardzo „nieci- erpliwi”. Ciągły stan sfrustrowania to w rzeczywistości subtelna forma wrogości zakorzenionej w gniewie skierowanym na innych ludzi, na sytuacje i na okoliczności.

Jeszcze inni opowiadają, że co jakiś czas „wychodzą z siebie”, ale że uspokajają się równie szybko, jak wybuchają. Później wyjaśniają mi, jakie problemy prawie zawsze wyzwalają u nich wybuchy gniewu. Te wydarzenia często są do siebie podobne lub się powtarzają. Tu przecież chodzi o wrogość! Dotknięci nią ludzie mają skłonność powracać do jednego – być może paru – wypadków, które wydarzyły się w przeszłości, czasami wiele lat temu lub nawet w dzieciństwie.

Pełni wrogości ludzie uwewnętrzniają lub tłumią swój gniew. Kształtują swe wnętrze tak, że przypomina ono szybkowar – podobnie jak to było w wypadku Karla. Musimy pamiętać, że żadne doświad- czenie czy wydarzenie nie wyzwala wrogości automatycznie. Karl na przykład był jedynym członkiem wspólnoty, który po rozłamie w koś- ciele odczuwał wrogość. Innych to samo wydarzenie mogło napełnić ulgą lub radością. Także w tej sytuacji najważniejsze jest postrzeganie, uwewnętrznienie oraz to, co się sądzi na dany temat.

54/60

 

CZY NOSISZ W SOBIE SZYBKOWAR?

Wiele różnych badań wykazało, że ludzie o wysokim poziomie wro gości mają też skłonność do przejawiania dwóch głównych typów zachowań:

1. Nadmierne pobłażanie sobie

Ludzie o wysokim wskaźniku wrogości mają skłonność do palenia, picia alkoholu i przejadania się. Zwykle też mają podwyższony poziom cholesterolu. Innymi słowy, wrogość nie tylko naraża ich na chorobę, ale też może popychać ich do zachowań, które przyczyniają się do wys- tąpienia chorób serca ! To naprawdę podwójny cios.

Cechująca się wrogością osoba, która sięga po nikotynę, by się wyciszyć, po jedzenie, by osłodzić sobie życie, i po alkohol, by się rozluźnić, to ktoś, kto tak naprawdę pomija toksyczną emocję leżącą u podstaw jego życia, a tylko potęguje konsekwencje z nią związane.

2. Zachowanie charakterystyczne dla osobowości typu A

Meyer Friedman i Ray Rosenman, kardiolodzy z San Francisco, mniej więcej pięćdziesiąt lat temu wprowadzili do słownictwa naszej kultury termin „osobowość typu A”. Wedle ich charakterystyki człow- iek tego rodzaju odznacza się niecierpliwością, bardzo lubi ry- walizować, zawsze się spieszy i stale jest pełen gniewu i niechęci. Opis- ali też taką osobę jako nadzwyczaj agresywną, ambitną i ciężko prac- ującą, ulegającą łatwo irytacji z powodu opóźnień i przerw. Tacy ludzie mają często trudności z relaksowaniem się, gdyż nęka ich wtedy poczucie winy, poza tym mają skłonność do kończenia zdań za innych i łatwo ulegają frustracji. Ludzie o tym typie osobowości lubią używać klaksonu w samochodzie, złoszczą ich korki na szosie, pokrzykują na opieszałych sprzedawców w sklepach i czują przymus, by robić dwie

55/60

lub trzy rzeczy naraz (wielozadaniowość), na przykład rozmawiają przez telefon i jednocześnie golą się albo prowadzą samochód.

Doktor Friedman określił samego siebie także jako osobę typu A. We wczesnym wieku przeszedł zawał serca. Otarłszy się o śmierć, dr Fried- man powiązał to doświadczenie ze swoim typem osobowości i zmienił styl życia oraz nastawienie. Zmarł w kwietniu 2001 roku w wieku dziewięćdziesięciu lat. Mając osiemdziesiąt sześć lat, wciąż kierował Instytutem im. Meyera Friedmanana Uniwersytecie Kalifornijskim w San Francisco.

Friedman i Rosenman odkryli zachowanie typu A przez przypadek, mianowicie zdali sobie sprawę, że krzesła w poczekalni wymagają odnowienia o wiele wcześniej, niż przewidywali. Kiedy przybył tapicer, starannie obejrzał krzesła i zauważył, że tapicerkę zniszczono w dziwny sposób. Nigdy wcześniej nie widział takich uszkodzeń na krzesłach w poczekalniach innych lekarzy. Przetarta była przednia część siedzenia, szerokości paru cali, jak również przednia część podłokietników, pod- czas gdy oparcia krzeseł były w dobrym stanie. Zwykle najpierw zuży- wa się obicie oparć. Tapicer doszedł do wniosku, że pacjenci, czekając na wezwanie do gabinetu, niespokojnie przysiadali na brzegu krzeseł i zapewne zaciskali dłonie na końcach podłokietników. Kręcili się też i wiercili, przez co wytarła się przednia część tapicerki. To klasyczne zachowanie osobowości typu A.

Friedman i Rosenman rozpoczęli badania nad tą osobowością i przez całe lata pięćdziesiąte pisali o związku między chorobami serca a odkrytym przez siebie typem osobowości. W roku 1975 opublikowali wyniki badań kontrolnych przeprowadzonych na trzech tysiącach zdrowych mężczyzn. Badania te miały dowieść, czy u ludzi o wzorcach zachowań typu A występuje wyższe ryzyko pojawienia się choroby wieńcowej. Badania trwały osiem i pół roku i wykazały, że na chorobę wieńcowązapadło dwa razy więcej mężczyzn o typie osobowości A niż ich mniej zdeterminowanych odpowiedników o typie osobowości B.

56/60

Friedman i Rosenman odkryli też, że osobowości typu B mogą zostać zmuszone do zachowań typu A, jeżeli obarczy się ich zbyt wielką odpowiedzialnością i jeżeli w miejscu pracy panuje zbyt duże napięcie. Życie w mieście – z jego terminami, kłopotami finansowymi i tak dalej – zwykle wymusza na ludziach zachowanie typu A, nawet jeśli z natury nie mają predyspozycji do zachowań tego typu osobowości .

 

SPRAWDŹ, CZY SERCE TO PRAWDZIWY TY

Zachęcam, byście zrobili małe ćwiczenie. Zamknijcie oczy i wskażcie na siebie. Czy wskazujecie na głowę, gdzie mieści się mózg, czy też na serce? Wypróbujcie to ćwiczenie na innych. Zobaczycie, że nikt nigdy nie wskaże na mózg, stopy ani na twarz. Wskazując na prawdziwego siebie, wskazujemy na serce.

Żaden ze starożytnych ludów, włączywszy w to narody żyjące w czas- ach biblijnych, nie uważał, jakoby „siedliskiem” tożsamości człowieka był mózg. Dla Greków i dla autorów Biblii siedliskiem ludzkiej tożsam- ości jest serce – dusza, emocje, wola, uczucia danej osoby.

Jezus nauczał: „Dobry człowiek z dobrego skarbca wydobywa dobre rzeczy, zły człowiek ze złego skarbca wydobywa złe rzeczy” (Mt 12, 35). Biblia mówi nam także:

Dam im jedno serce i wniosę nowego ducha do ich wnętrza. Z ciała ich usunę serce kamienne, a dam im serce cielesne, aby postępowali zgodnie z moimi poleceniami, strzegli nakazów moich i wypełniali je. I tak będą oni moim ludem, a Ja będę ich Bogiem. A co do tych, których serce skłania się ku bożkom i obrzydliwościom, to na ich głowy składam odpowiedzialność za ich postępowanie – wyrocznia Pana Boga (Ez 11, 19–21).

Poniższe wersety opisują serce jako zdolne do myślenia, odczuwania, pamiętania i zachęcania do działań:

• Serce radosne twarz rozwesela,
gdy smutek w sercu i duch przygnębiony.

57/60

(Prz 15, 13)
• Serce rozważne szuka mądrości. (Prz 15, 14)
• Od serca mądrego i usta mądrzeją, przezorność na wargach się mnoży. (Prz 16, 23)

Ciało to urzeczywistnienie wszystkiego, czym jesteś, zaś każda rzecz, której doświadczasz, przydarza się całemu tobie, nie tylko twemu mózgowi. Odnosimy się protekcjonalnie do starożytnych ludów, które wierzyły, że serce potrafi myśleć. Biblia jednak powiada: „Serce ro- zumne zdobywa wiedzę” (Prz 18, 15) i „Przecież z obfitości serca usta mówią” (Mt 12, 34).

CIAŁO TO URZECZYWISTNIENIE WSZYSTKIEGO, CZYM JESTEŚ, ZAŚ KAŻDA RZECZ, KTÓREJ DOŚWIADCZASZ, PRZYDARZA SIĘ CAŁEMU TOBIE, NIE TYLKO TWEMU MÓZGOWI.

Może jednak zaczniecie się zastanawiać: „Czy moje cielesne serce naprawdę myśli i czuje? Czyż nie jest tylko zwykłą, fizjologiczną pom- pą?”. Pisarz i naukowiec Paul Pearsall opisał wypadek, który wydarzył się, kiedy przemawiał do międzynarodowej grupy psychologów, psy- chiatrów i pracowników społecznych w Houston w Teksasie. Tłu- maczył, że jest przekonany, iż serce odgrywa centralną rolę w życiu ciała i ducha. Do mikrofonu podszedł pewien lekarz i, roniąc łzy, opowiedział historię ze swego życia. Oto, co przekazał dr. Pearsallowi i innym zgromadzonym na sali:

Mam pacjentkę, ośmioletnią dziewczynkę, której wszczepiono serce zamordowanej dziesięciolatki. Matka przyprowadziła ją do mnie, kiedy mała zaczęła krzyczeć po nocach, gdyż śnił jej się mężczyzna, który zamordował dawczynię. Matka powiedziała, że córka wie, kto jest za- bójcą. Po kilku spotkaniach z dziewczynką nie mogłem zaprzeczyć, że

58/60

opowieści dziecka są prawdziwe. Postanowiliśmy w końcu z matką dziewczynki, że zadzwonimy na policję. Policjanci, korzystając z opisów małej, znaleźli mordercę. Z łatwością udowodniono mu winę, dzięki dowodom, których dostarczyła moja pacjentka. Czas, broń, miejsce, ubrania, które nosił, co powiedziała do niego dziewczynka, którą zabił... wszystko, co podpowiedziało małe serduszko pacjentki z przeszczepem, zgadzało się co do joty .

LUDZKIE SERCE – SERCE DUCHOWE

Tysiące lat temu Biblia ostrzegała, że grzech, taki jak bezlitosna wś- ciekłość i wrogość, czyni ludzkie serce twardym. Istotnie, stwardniałe lub zwapniałe tętnice mogą rzeczywiście sprawić, że ludzkie serce pod- czas autopsji będzie twarde jak kamień. „Zatwardziałość serca” nie jest tylko eufemistycznym określeniem zaciętości lub sztywnej postawy. To stan mięśnia sercowego, który pojawia się na skutek poważnej mi- ażdżycy tętnic. Ludzie cierpiący na tę chorobę zwykle dotknięci są też anginą pectoris, czyli bólem klatki piersiowej połączonym z fizycznym wysiłkiem przy oddychaniu. Serce stwardniałe przez lata emocjonalne- go cierpienia i na skutekwyniszczającego działania hormonów stresu to serce, które doznaje fizycznego bólu.

Czy to możliwe, by ból odczuwany podczas ostrego zawału albo in- nego rodzaju choroby serca był konsekwencją tłumionego bólu płyn- ącego z ukrytego grzechu, braku wybaczenia, gniewu,po którym nie nadeszła skrucha, nieuleczonego porzucenia i innych toksycznych emocji? Możepo prostu jest tak,że serce zranione emocjonalnie i duch- owo w końcu ujawnia swój ból za pomocą naczyń i tkanek cielesnego serca.

Czy to możliwe, by cielesne serce człowieka było po prostu odbiciem tego, co dzieje się w jego sercu duchowym? Wierzę, że tak jest. Zbyt często uważamy, że to materialna rzeczywistość determinuje niewidzi- alny świat duszy, umysłu i emocji. Biblia mówi nam, że zachodzi

59/60

proces odwrotny. Niewidzialna rzeczywistość duszy, umysłu i emocji wpływa na materialny świat, który postrzegamy poprzez nasze zmysły.

Bez względu na to, co było pierwsze – reakcja emocjonalna czy fizyczna – współdziałają one ze sobą. Fizyczna, emocjonalna i duch- owa strona człowieka są ze sobą powiązane i dopiero zaczynamy odkrywać i rozumieć, jak się to odbywa.


@Created by PDF to ePub

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment pełnej wersji całej publikacji 

 

Kommentar schreiben

Kommentare: 0